Odżywają wraz z pierwszym powiewem chłodnego wiatru. Wpadają w zachwyt na widok zieleni ustępującej miejsca kolorom ziemi – żółci, czerwieni i temu przygaszonemu odcieniowi pomarańczowego. Zakochują się najczęściej jesienią, a potem spacerują po parkach za rękę z ukochanymi, otuleni jednym szalikiem. Mają ochotę pisać wiecznym piórem na gładkim kremowym papierze i słuchać melancholijnej muzyki. Pić pięć filiżanek herbaty dziennie i zawijać się w kocyk.
Chociaż termometr nadal pokazuje dwadzieścia stopni na plusie.

To ta dziewczyna, która właśnie przebiegła obok mnie na pasach, by zdążyć na autobus numer sto dziewięć. Miała na sobie długi do kostek, wełniany czarny płaszcz, jeszcze trochę wygnieciony i przykurzony od wiszenia w szafie lub leżenia na pawlaczu, ale tak się nie mogła doczekać, aż go włoży, że stwierdziła pal licho, nie będę czekała, aż się rozprostuje na wieszaku, muszę wybiec w nim przywitać jesień, choćbym miała się zgrzać zanim dobiegnę na przystanek! W oczekiwaniu na autobus stanęła obok drugiej dziewczyny, również w czarnym wełnianym płaszczu do kostek, i uśmiechnęły się do siebie promiennie.

Albo ta dziewczyna, którą spotkałam przy wyjściu z centrum handlowego. Szła ze swoją mamą i poprawiała odruchowo pewnie dopiero co ściętą grzywkę, bo przecież po lecie należy się włosom trochę nowości. Stukała w krzywy chodnik obcasami brązowych botków do połowy łydki, z cholewką kończącą się idealnie dziesięć centymetrów przed rąbkiem długiej czarnej sukienki, zapinanej na oblekane guziki przy nadgarstkach i szyi. Takiej co prawda jeszcze w kwiaty, ale już w odcieniach ochry, brązu i żółci. Sukienka wyglądała jak z Zary, bo wszystkie jesienne sukienki zawsze wyglądają jak z Zary. A dziewczyna na twarzy była tak szczęśliwa z powodu nowej fryzury i jesiennego stroju, i tak upojona wrześniem, że prawie unosiła się nad chodnikiem. Na tle osób w krótkich spodenkach, sandałach i letnich sukienkach, wyglądała jak leśna wróżka.

Albo ta dziewczyna siedząca z przyjaciółkami przy kawiarnianym stoliku. One jeszcze w letnich, jasnych sukienkach, odsłaniających długie opalone nogi i dekolty znaczone paskami od bikini, ona w beżowym grubym swetrze, który robił jej za sukienkę. One piły koktajle owocowe z górką bitej śmietany, ona łyżeczką jadła ciasto marchewkowe pokryte grubą kołderką serka Philadelphia. One miały na ustach lepkie i słodkie, lśniące błyszczyki, ona szminkę w kolorze czerwonego wina, zdawałoby się lekko cierpkiego w smaku, ale zmieniającego się w aksamit, gdy dotknie języka.

Albo ta drobna dziewczyna siedząca na ławce w parku, w wielkich retro słuchawkach, zdecydowanie za dużych na jej drobną dziewczęcą głowę. Podwinęła pod siebie nogi w porwanych na kolanach levisach z wysokim stanem, spod dziur krnąbrnie wyglądały oczka czarnych kabaretek, na szyję nonszalancko zarzuciła cienki szalik. Miała przymknięte oczy i nuciła do siebie jakąś delikatną, melancholijną melodię, prawie niezauważalnie kołysząc się do taktu. Zwolniłam, przechodząc obok niej, i nastawiłam uszu, by posłuchać, co ma na słuchawkach.
Możliwe, że był to Green Day i Wake me up when september ends, ale nie jestem pewna. Może usłyszałam to, co chciałam usłyszeć, bo tego słuchały takie dziewczyny dziesięć lat temu, kiedy sama byłam taką dziewczyną. A może jednak Billie Eilish.
Lubię te chwile w życiu, kiedy muzyka tak bardzo pasuje do scenerii, że staje się do niej soundtrackiem.
Ta dziewczyna słuchająca muzyki na ławce w parku zasługiwała na piękny soundtrack.

Albo ta dziewczyna z włosami zaplecionymi w warkocz, schodząca po schodach miejskiej biblioteki. Chociaż ma w domu Kindle, jesień nastraja ją do czytania książek na papierze, bo to jest takie bardziej… jesienne. Wypożyczyła kilka thrillerów i jeden jesienny romans, ale trochę się tego przed sobą wstydzi, więc zamyślona gnie w palcach rożek spódniczki w szarą kratkę i nie widzi, że przechodzący ścieżką chłopak ze skórzaną torbą na ramieniu aż przystanął z zachwytu na jej widok, tak pięknie wygląda w tym jesiennym zamyśleniu i tak bardzo pasują do niej te okrągłe okulary w cienkiej drucianej oprawce. Gdyby w tej chwili podniosła wzrok odrobinę wyżej, ta jesień mogłaby być najpiękniejszą w jej dotychczasowym życiu…

***

Hej, wy wszystkie dziewczyny, o których pisałam, i wy, które pijecie właśnie imbirową herbatę i słuchacie jesiennej muzyki, a kto wie, może właśnie zapalacie świeczki o zapachu dyni – przytulam Was do mojego jesiennego serca i wysyłam całusy w kolorze czerwonego wina! Jestem taka jak wy! <3