Zaraz oczywiście po tym mojej mamy, pieczonym w starym prodiżu, brązowym z wierzchu i żółciutkim w środku, pożeranym na ciepło, zanim jeszcze zdążył porządnie wystygnąć. Tak. On jest najlepszy. Ale wy prawdopodobnie nigdy nie będziecie mieli okazji spróbować sernika mojej mamy. Tak samo jak ja serników waszych mam i babć, czy tam tatów.

Za to wy możecie spróbować mojego sernika. No dobra, mojego brata, ale ja tyle razy go zrobiłam i tyle o nim gadam, że chyba mogę go już nazywać moim. A wy, jak go spróbujecie, będziecie go nazywać swoim. Bo gdy się nim podzielicie z przyjaciółmi,  już na zawsze będzie nosił wśród nich wasze imię. Będą o nim śnić po nocach. Będą prosili, byście wyprawiali każde imieniny w roku, dzień górnika, stolarza i dekarza, by jeszcze choć raz poczuć na języku jego nieziemskość.

Przywodzi na myśl sernik, za którego kawałek płacicie 30 zł w dobrej knajpie, taki jest piękny 😉

Sprawdź, czy masz w kuchni:

  • działający piekarnik (bo czasami nie działają)
  • małą tortownicę 20-22 cm (albo większą, klasyczną, 24-26 cm, ale wtedy sernik wyjdzie dość płaski)
  • papier do pieczenia
  • folię aluminiową
  • większą tortownicę, w którą da radę włożyć małą (albo głęboką blachę w piekarniku, albo dużą kwadratową formę do ciasta, albo, od biedy, naczynie żaroodporne)
  • mikser (albo planetarnego robota kuchennego ze wszystkimi bajerami. Kiedyś będę go miała!)
  • blender (albo moździerz)
  • mały garnek
  • trochę większą od garnka miskę (najlepiej z Duralexu)

Upewnij się, że wszystko masz. Folia aluminiona ma to do siebie, że niby jak zaglądasz do szuflady, to jest, a potem się okazuje, że to było jednak coś tak nieprzydatnego jak rękaw do pieczenia albo papier śniadaniowy. Podobnie jest z formami do pieczenia, które rodzina lubi wyrzucać podczas porządków, bo przecież tylko się kurzyła.

Składniki na spód sernika:

  • 180-200 gramów dowolnych kruchych ciastek (najlepiej by było, gdyby miały na opakowaniu napis Digestive, ale mogą to być również zwykłe herbatniki albo nawet ciastka holenderskie z czekoladą; im więcej ciastek, tym grubszy spód)
  • 2 łyżki roztopionego masła (taki szczodre łyżki)

Całe opakowanie ciastek rozdrabniamy w blenderze na piasek. Można też ciastka wrzucić do torebki strunowej i rozjeździć wałkiem do ciasta albo rozgnieść w moździerzu. Technika dowolna. Do ciasteczkowego piasku dodajemy roztopione masło i w efekcie otrzymujemy mokry piasek. Zanim wykleicie nim spód tortownicy, wyłóżcie go papierem do pieczenia. Teraz wyklejajcie.

I wyrównajcie wierzch jak babkę na plaży ( ͡° ͜ʖ ͡°)

Składniki na masę serową:

  • 1 kg sera w kubełku (w Biedrze dostaniecie kubełek Piątnicy za 12,99 zł – jest najlepszy. Niech was nie kusi, by wziąć Presidenta, który stoi obok i jest tańszy, bo kosztuje 9,99 zł, a na dodatek znanej marki – nie nadaje się – sernik będzie się piekł dłużej, a potem opadnie, tak jak ten na zdjęciach, a z Piątnicy wychodzi mi taki jak np. tu)
  • 4 jajka (najlepiej od wiejskiej kurki)
  • 1 czubata łyżka mąki ziemniaczanej
  • 1 laska wanilii (ja zastąpiłam ją domowym cukrem waniliowym spod ręki Segritty, więc w gotowym serniku nie widać ziarenek)
  • 4 tabliczki białej czekolady (po 100 g, niektórzy producenci oszukują i ich tabliczki mają 90 – bądźcie czujni 😉 )

Ser wrzućcie do miski, zmiksujcie go, dodajcie pierwsze jajko, miksujcie, dodajcie drugie, miksujcie… i tak dalej, aż się jajka skończą. Dosypcie łyżkę mąki ziemniaczanej, zmiksujcie. Dorzućcie ziarenka wanilii, będzie ładnie, albo cukier waniliowy, będzie mniej ładnie.

W międzyczasie zatrudnijcie kogoś, aby rozpuścił białą czekoladę w kąpieli wodnej – niech napełni garnek wodą do połowy, ustawi na ogniu, na nim postawi trochę większą od niego miskę, aby opierała się o jego krawędzie, ale nie dotykała dnem wody, a do miski wrzuci połamane na kostki cztery tabliczki czekolady. Czekolada pięknie się rozpuści bez rozwarstwiania i przypalenia, ale niech ten ktoś lepiej nie spuszcza jej z oka i wyłączy gaz pod garnkiem, gdy czekolada będzie w więcej niż 50 procentach rozpuszczona. Dojdzie sama 😉 Powoli wlejcie czekoladę do masy, cały czas ją mieszając (masę, nie czekoladę).

Gotowe ciasto wylejcie na spód z ciastek. Wygładźcie wierzch. Od teraz będzie trochę trudniej.

Zawińcie tortownicę w folię aluminiową tak, aby nie przeciekła do niej woda. Ja na wszelki wypadek używam czterech kawałków folii, aby wodzie było trudniej znaleźć drogę do sernika. Zaraz dowiecie się, po co to wszystko.

Ustawcie piekarnik na 160 stopni bez termoobiegu. Wstawcie obłożoną folią formę z sernikiem do większej formy lub do głębokiej blachy. Nalejcie do niej tyle wody, aby podczas bulgotania woda nie wpadła niechcący do sernika. Wstawcie całe to ustrojstwo do piekarnika. Włala! Sernik w kąpieli wodnej właśnie się piecze!

PS. Jeśli jesteście łosiami tak jak ja i okaże się, że sernik w folii nie mieści się w żadnej blaszce, ustawcie go po prostu w piekarniku na kratce, a piętro niżej postawcie naczynie żaroodporne z wodą. Albo tę nieszczęsną za małą blaszkę. Wyjdzie trochę gorzej, ale wyjdzie.

Obserwujcie, czy wasz sernik się nie przypala, by w razie czego zmniejszyć temperaturę do 140 stopni i wydłużyć trochę czas pieczenia. Aha, no tak, czas pieczenia – około 1 godziny i 30 minut, ale to zależy od waszego piekarnika i jego nastroju, więc obserwujcie go. Gdy wierzch ciasta zrobi się ścięty i sprężysty, można wyłączyć piekarnik i zostawić w nim sernik, by wystygł, najlepiej na całą noc (albo poczekać, aż wystygnie, i wsadzić do lodówki). Dopiero po pewnym czasie jego walory rozkwitają w pełnej okazałości. Jest równiutki, zbity, świetnie się kroi i wygląda jak z cukierni.
O ile oczywiście przygotujecie do niego jeden z dwóch sosów:

Solony karmel

  • pół szklanki cukru
  • trochę mniej niż pół szklanki śmietanki 30%
  • 3 łyżki wody
  • łyżka masła
  • gruba sól morska

Cukier wsypcie do garnuszka z grubym dnem, wlejcie tyle wody, aby cały cukier był mokry. Postawcie na gazie i obserwujcie. Cukier zrobi się przezroczysty i zacznie bąbelkować. Gdy zacznie zmieniać kolor na kremowy, bądźcie czujni. W momencie, gdy będzie miał kolor krówek (taki jasny brąz), zestawcie garnuszek z gazu i wlejcie do niego śmietankę – będzie huczało i syczało, więc szybko zamieszajcie, aż zrobi się z tego gładki karmel. Dorzućcie łyżkę masła dla “błysku” i trochę soli dla przełamania słodyczy. Gotowe.

Jeśli chcecie polać sernik sosem karmelowym, odejmijcie z masy serowej jedną tabliczkę czekolady i dodajcie w to miejsce trochę cukru pudru. Chyba że macie ochotę na potężne zasłodzenie.

Gorące maliny

  • 200 g mrożonych malin
  • cukier
  • woda

Maliny i 1/4 szklanki wody wrzućcie do garnuszka i gotujcie, aż maliny się rozpadną. Dodajcie tyle cukru, ile lubicie. Polewajcie sernik gorącym sosem.

Sernik z białą czekoladą nie wybacza – jest pyszny, ale przy okazji cholernie kaloryczny i wcale nie idzie w cycki. Ale czy ktoś wam obiecał, że będzie łatwo?

PS. Konrad kazał wam napisać, że zdjęcia są, jakie są, bo robiliśmy ten wpis spontanicznie, podczas weekendu u Segritty, było ciemno, a fotograf mógł być pod wpływem. Dzięki, Mati, za użyczenie kuchni, KitchenAida i posprzątanie po mnie w kuchni :*