Tak, wiem to.
Wiem, jeszcze zanim zaatakujesz mnie w komentarzu. 
Twój akurat nie. 
Twój ubiera się świetnie. 
W przeciwieństwie do większości polskich mężczyzn. 
Tysiące kobiet cierpią, ponieważ z ich partnerami wstyd gdziekolwiek się pokazać. Ale dlaczego tak jest? Dlaczego tak musi być?

I umówmy się, że nie mówię tu nawet o szczytach wiochy, jak wypominane przez was przy okazji notki o babskich modowych wtopach Pumy Ferrari czy stereotypowe nakładanie skarpetek do sandałów. To grzechy, które popełniają określone typy facetów. Na pierwszych spuszczę zasłonę milczenia. Nie chcę nazywać ich dresiarzami, bo nie lubię dostawać w ryj na ulicy. A ci drudzy? To nie tak, że to zestaw typowego Mietka. Każdy spotkany Niemiec będzie się z wami kłócił, że to symbol niemieckiego kiełbasiarstwa, a nie polskiego cebulactwa. Tak się nosiło, tak się przestało nosić. Marmurkowe dżinsy też się czasem trafią.
Zacznijmy od tego, że to nie jest kwestia kasy. Można wyglądać zajebiście, robiąc zakupy w lumpie, można wyglądać jak pajac po wyjściu z Pierre Cardin. Właściwie to początkiem tego tekstu jest właśnie ta marka, z tą reklamą. Wybaczcie jakość zdjęcia, miałem pod ręką tylko kalkulator. Przecież nie będę stał pod sklepem i próbował 100 razy, aż wyjdzie dobrze. Jeszcze mnie wezmą za blogera albo, co gorsza, dziennikarza.
– O, patrz Konrad, jaka śliczna marynarka.
– Śliczna?
– Śliczna! To twoja stylówa na wakacje!
– Szto?
– No! Pierre Cardin, kolekcja Dancing w Mławie, sezon wiosna/lato 99.
– A wiesz, że przez chwilę ci uwierzyłem?
– A wiesz, ilu facetów to kupi? Czemu, kurwa, czemu?
– Bo polskim gangsterom brakuje luzu?
– Bo polskim gangsterom brakuje fantazji i gustu.
Skupmy się właśnie na tym. Nie mamy fantazji i gustu. Nie my, mężczyźni, tylko my, Polacy. Skutecznie wyprały nas z nich dekady, kiedy mieliśmy na głowie dużo większe problemy niż to, jak się ubrać, jak się dobrze bawić, jak być fajnym człowiekiem. Te czasy już minęły, w Polsce żyje się, jakby na to nie patrzeć, coraz lepiej, i przez te dwadzieścia parę lat odstawiłyście nas o kilka niezłych długości. Bo nawet jeśli wciąż jesteście bezguściami, brak wam umiaru, macie skłonności do przesady i ślepo podążacie za modą, to przynajmniej się staracie.
Fakt, że zawsze miał wam kto pomóc. Chociażby kobiece pisemka. A po drugiej stronie? Czy ktoś pięć lat temu próbował nauczyć Polaka jak ma się ubierać? Playboy albo CKM może? Może tak, na pięciu w sumie reklamowych stronach, na których na zmianę pokazywano garnitury i kolorowe szorty i t-shirty. Gotowe, mocno średnie zestawy, zamiast pracy u podstaw. Nauki nie “co na siebie włożyć”, a “jak się ubrać”. Poza tym, o jakich nakładach mówimy? O jakim zasięgui? I kto na te strony zwracał w ogóle uwagę? 
Więc skoro nie od ojców, nie z prasy, to może chociaż z filmów? Taki Linda w “Psach” na przykład. Jeszcze 10 lat po premierze skórzana pilotka Franza była marzeniem każdego faceta. Właściwie pilotka Pasikowskiego. Maurer był odbiciem stylu Pasikowskiego, a ulice naszych miast były odbiciem tego odbicia. Chcieliśmy dobrze wyglądać. Dalej chcemy. I dalej jesteśmy w tym samym miejscu. Brak nam podstaw.
Na szczęście to się powoli zmienia. Pojawiają się chociażby blogerzy, jak Mr.Vintage, którzy potrafią w prostych słowach powiedzieć, co z czym tak, a z czym na pewno nie. Dlaczego ten krawat ci nie pasuje i dlaczego nogawka spodni wcale nie musi kończyć się przy obcasie. I, pomimo wciąż pokutującej opinii, że facetowi nie wypada się tym interesować, są tacy, którzy chcą słuchać. Ale to dopiero połowa pracy. Reszta należy do was, kobiet waszych mężczyzn. To wy macie pokazać swoim lepszym połówkom, że pomiędzy preppy Mr.Vintage a hipsterstwem Ekskluzywnego Menela jest jeszcze cała gama możliwości. Że pomiędzy krokiem w kolanach a obcisłymi rurkami, w których nie da się chodzić, jest kilka fasonów, a wśród nich jeden albo dwa, w których tyłki waszych facetów będą wyglądały chociaż trochę lepiej.
Tylko zróbcie to delikatnie, przecież nie chcecie urazić swoich księżniczków.