Coś, co dla jednego jest śmieciem, dla drugiego może być skarbem. Prawda stara jak świat, ale K postanowiła udowadniać mi ją na każdym kroku.

Ot takie sprzątanie łazienki. W zamierzchłych początkach mojej przygody z K, zanim skutecznie wyleczyła mnie z przekonania, że do umycia się od stóp do głów można użyć jednego kosmetyku, a poza nim potrzeba do szczęśliwego i higienicznego życia tylko pasty, szczoteczki, dezodorantu i jednego kremu do twarzy (którym przy okazji można zabezpieczyć skórzane buty i kurtkę), zdarzyło mi się wykazać, nazwijmy to, niefrasobliwością. W swojej naiwności wyrzuciłem parę opakowań, które wydały mi się zakurzone, puste i niepotrzebne. Czy miałem rację? Wtedy tak mi się wydawało. Teraz? Teraz prędzej stanąłbym między piratem a butelką rumu, niż K a jej butelkami. Z piratem można się dogadać.
Pirackie porównanie nie jest w tym wypadku przypadkowe, o czym zaraz się przekonacie. Największym śmieciem, jaki jestem w stanie sobie wyobrazić, są wszelkiego rodzaju ulotki i gazetki reklamowe. No nienawidzę, nie rozumiem i płakać mi się chce za każdym razem, kiedy widzę śmietniki wypełnione tym badziewiem zaledwie dwa metry od osób, które to bezbronnym przechodniom wciskają. Bez żadnego ładu i składu, kompletnie bezrefleksyjnie i byle rozdać. Chociaż ulica to ulica, wiem, na co się narażam, kiedy na nią wychodzę. Ale żeby ludziom mir domowy naruszać wyrzucając sterty śmiecia na wycieraczkę albo wpychając w skrzynkę? No to już jest przesada.
Nie dla K. Dla K gazetka to przygoda. Nie skarb sam w sobie, tylko coś znacznie lepszego. Mapa do skarbu. Obietnica poszukiwania, dobrej zabawy, zaproszenie na polowanie. W kilku kartkach średniej jakości papieru zawiera się nieskończony wszechświat uczuć, możliwości i wariantów.
– O, mój tusz jest w promocji w Rossmanie.
– O, przecież masz.
– Nie-e. Ten to nieudany eksperyment, bolą mnie oczka. Oddam go komuś, a sobie kupię nowy. Co o tym myślisz?
– Myślę, czy już o tym pisałem.
– Oj przestań. Od razu skorzystam z tego rabatu na kolorówkę. I kupię podstawowe kosmetyki. O i skoczę od razu do różowej po kredkę, bo tam najtaniej mają. Hmm…
– Co hmm?
– No nic, jak już będę szła do różowej, to bym od razu do natury zaszła, tylko nie wiem po co, a nie mogę znaleźć gazetki – wertowanie stosu z gazetami trwa tylko chwilę. Kiedy K chce coś znaleźć, to znajduje to szybko. Wertowanie samej gazetki trwa znacznie dłużej, już nie pamiętam, o czym rozmawialiśmy – Wiem!
– Co wiesz?
– Wiem po co iść do Natury. Old Spice mają w promocji. Kupię Ci, chcesz?
– Ale ja mam.
– Będziesz miał na zapas.
– Ale ja mam trzy na zapas.
K Croft. Shop Raider.