Są w życiu rzeczy, z którymi trzeba się pogodzić. Na przykład łańcuszki. Kasowanie znajomych, szczere prośby, groźby i próby edukowania i tak nie przynoszą efektów. Ktoś w końcu zaśmieci ci fejsbukową ścianę, mejlową skrzynkę czy twitterowy strumień jakąś copypastowaną bzdurą. Nie ma od tego ucieczki, trzeba zacisnąć zęby, ruszyć dalej i cieszyć się ,że jest tego coraz mniej.

Z tym że natura nie znosi próżni i można być pewnym, że na miejsce jednej przemijającej głupoty pojawi się inna. Zazwyczaj gorsza. Jak wyzwania chociażby. Nie będę marnował swojego i waszego czasu na tłumaczeniu, dlaczego picie browara przed kamerą, umieszczanie tego w Internecie i “nominowanie” do tego innych jest głupie. Karmię się nadzieją, że wszyscy tutaj jesteśmy ponad to. Na szczęście piwny challenge odchodzi w przeszłość. Razem ze wszystkimi dupkami, którzy na fali jego popularności zaczęli wymyślać swoje wyzwania – książkowe, społeczne czy jakiekolwiek inne, które miały pokazać, że ich uczestnicy są lepsi od gimnazjalistów chwalących się w social media wypiciem całego piwa za jednym zamacham. Nie są lepsi. Spam to spam.
To, czemu chcę poświęcić czas, to też spam. Ale spam potrzebny. #nomakeup challenge panuje na Zachodzie już od tygodni. Teraz ze standardowym opóźnieniem dociera do nas. Zaczęło się od amerykańskiej pisarki, Laury Lippman, która tweetnęła taką oto selfie z wyrazami wsparcia dla Kim Novak.
Dalej to już prosta historia, stara jak Internet. Hashtagi, efekt śnieżnej kuli, podłożenie ideologii i mamy efekt. Kobiety świata wrzucają zdjęcia bez makijażu, twierdzą, że rzuciły hajs na jakąś fundację i śpią lepiej przekonane, że pomogły w walce z rakiem i zwiększyły świadomość wśród społeczeństwa. Tymczasem, jak to w takich przypadkach bywa, pojawiają się głosy krytyki. Że to nie charytatywność, tylko zwykły narcyzm. Że są lepsze sposoby, żeby pomóc. Że bla bla bla. I jak zwykle prawda leży dokładnie nigdzie. Uzbierały hajs? Parę milionów pewnie uzbierały. Popisało się trochę o raku? Popisało. Dobry uczynek na rok 2014 można uznać za odklepany? Można. Samoocena się podniosła. Po paru “Kochana, jesteś taka piękna nawet bez makijażu, buziaczki!” z pewnością. Tylko nie to świadczy o prawdziwej wartości tej akcji.
Najważniejszy jest fakt, że jest ona zbawieniem dla mężczyzn. Panowie, to niepowtarzalna okazja, żeby upewnić się, że na kobiety z naszego otoczenia można patrzeć nawet wtedy, kiedy maska już opadnie. Im więcej kobiet weźmie w tym udział, tym większa nadzieja, że unikniemy sytuacji, w której kobieta, z którą jemy śniadanie, nie jest do końca tą, z którą poszliśmy na kolację. Albo inaczej. Będziemy przygotowani na to, w jakim stopniu te dwie kobiety się od siebie różnią. 
Niestety, dopiero wtedy, kiedy wytłumaczymy tym kłamliwym wiedźmom, że używanie przy jednej fotce photoshopa czy instagramowego filtra i hasza #nomakeup to oszustwo.
Zresztą nie tylko faceci będą na tej akcji wygrani. Kobiety też, bo dzięki męskiej odpowiedzi nie musicie już brać kota w worku. Możecie przebierać w ptakach w skarpetkach.