Jeżeli do dziś nie wiedzieliście, co to takiego tak naprawdę jest Met Gala, to nie przejmujcie się, jestem wam wdzięczna, że nie jestem jedyna. Dopiero dziś zainteresowałam się, dlaczego akurat na tę jedną imprezę gwiazdom troszkę odpierdala i wkładają na siebie jakieś kosmiczne stroje, pióra, złoto, druty, skrzydła, aureole, neony i pozują fotografom, stojąc na schodach prowadzących do Metropolitan Museum of Art w Nowym Jorku. Zdjęcia fajnie mi się oglądało od zawsze, a tym, dlaczego wszyscy się tak fikuśnie przebierają i w jakim celu, nie zaprzątałam sobie głowy. Była to dla mnie po prostu kolejna okazja do pooglądania zdjęć kiecek i fryzur.
No więc zagłębiłam się w temat (czyli weszłam na Wikipedię), dzięki czemu wy już nie musicie, ponieważ po tym dogłębnym researchu stałam się specjalistką i mogę wam wszystko opowiedzieć (a potem obgadamy kreacje).
Met Gala to luksusowa impreza charytatywna organizowana z okazji otwarcia nowej wystawy Costume Institut w Metropolitan Museum, na której zbiera się pieniądze dla wspomnianego Instytutu Kostiumów. Pierwsza gala z motywem przewodnim (Fashion Plate – wykonane różnymi technikami ilustracje, które koncentrują się na ukazaniu mody. Swój szczyt zaliczyły na przełomie XIX i XX wieku, ale ich historia sięga dużo dalej. Ale to jest zupełnie inna historia na zupełnie inny research) odbyła się w 1971 roku i od tamtej pory odbywa się co roku w pierwszy poniedziałek maja.
Met Gala jest idealną okazją na już nie odrobinę, ale całe wiadro szaleństwa. Gwiazdy (albo ich styliści) mogą popuścić wodze fantazji i przebrać się za kogokolwiek/cokolwiek chcą, byle nawiązywało do motywu przewodniego (choć oczywiście są buntowniczki, które w dupie mają motywy przewodnie i przychodzą ubrane po swojemu, a potem gazety je chwalą, że są takimi indywidualistkami i w ogóle, a ja nimi gardzę, bo sama nie lubię, jak ktoś mi psuje imprezy tematyczne, więc wiem, jak się musi czuć przez taką indywidualistkę Metka, strasznie jej przykro musi być, bo muzea też na pewno mają uczucia).
Temat tegorocznej gali to Heavenly Bodies: Fashion and the Catholic Imagination, więc od rana przeglądam sobie Instagrama i co chwila wznoszę w stronę nieba psalmy pochwalne nad tą orgią katolickiego fetyszu. Dlatego w dzisiejszym wpisie będzie mnóstwo zdjęć.
Rozsiądźcie się wygodnie i odmówmy wspólnie tę litanię (bądź gorzkie żale, w zależności od tego, co znajduje się na zdjęciu).
Za Lanę Del Rey i jej skrzydlatą aureolę
Lana może wszystko, nawet założyć na głowę zdechłego ptaka, a i tak wygląda olśniewająco.
Nie mówię, że założyła zdechłego ptaka, mówię, że mogłaby.
No dobra. Założyła zdechłego ptaka.
Bo mogła.
Kocham w niej tę bezczelność – słodka buzia i serce przebite sztyletami na piersi. Piękne jak jej piosenki o kokainie i starszych facetach, tak uwielbiane przez piętnastolatki na całym świecie.
A tu porównanie Lany z dziełem sztuki, którym się inspirowała:
Za Amandę Seyfriend i jej anielski włos
Żółty to obecnie mój ulubiony kolor, więc całość mnie urzekła. Jeszcze to zdjęcie niżej, na którym Amanda się śmieje i rozpościera swoją suknię – uwielbiam te ujęcia z boku, takie nieoczywiste. Amanda, robisz to dobrze <3
Za znużenie Sarah Jessiki Parker (i tabernakulum, które ma na głowie)
Nie wiem jak dla was, ale dla mnie Sarah na zawsze pozostanie Carrie z Seksu w Wielkim Mieście. A Carrie chyba by nie założyła na głowę tabernakulum. Dla mnie to jasny sygnał: “Taak, taak, jestem ikoną mody, więc muszę zrobić coś, czego nie zrobi nikt inny, ale nie sprawia mi to już przyjemności”.
I ta znużona twarz… Bo to jest znużenie? To chirurg artysta miał na myśli?
Za Jareda Leto, ponieważ nikt nigdy bardziej nie pasował do mojego wyobrażenia o współczesnym Jezusie
<3 <3 <3 (Czy można dodać coś więcej?)
Za boskich Lanę i Jareda, ponieważ pozamiatali galę
I za ich kolegę też, który jest pewnie kimś superważnym, ale go nie znam
Za Kim Kardashian i jej złoty obelisk
Chodzi mi oczywiście o ten w gablocie ( ͡° ͜ʖ ͡°)
Za Zendayę i jej stylówę na Joannę D’arc
Może wstyd się przyznać, ale zupełnie nie wiem, kim ona jest. Jednakże doceniam pomysł (i dobór miny adekwatnej do stroju).
Za Amber Heard i jej grzeszną czerwień warg
Z Amber mam kosę, bo przez nią okazało się, że Johnny Depp jest chujem. A tak dalej bym tkwiła w błogiej nieświadomości, że jest wrażliwym muzykiem z jedną, jedyną łezką spływającą po policzku… Ale muszę przyznać, że Amber wyglądała pięknie. Tak WOW. Nie mogę oderwać od niej wzroku (zazdroszczę blondynkom, które dobrze wyglądają w czerwieni).
Za Blake Lively i mój brak słów (co się rzadko zdarza)
Widziałam nagrania, jak jej towarzysz pomagał jej wdrapać się na te schody, tak ciężka jest ta suknia. Ale warto było. W końcu to Versace. Mogłabym tę suknię założyć i się w niej nie ruszać. Albo staczać w niej z tych schodów. Nie ważne, byle tylko ją mieć na sobie.
Za boską Rosie Huntington-Whiteley
Jedną z moich ulubienic. Wszystko tu zagrało perfekcyjnie. Konrad powiedział, że dałby się jej zbawić i ja nie mogę mieć o to pretensji.
Za Carę Delevigne, która przebrała się za konfesjonał
Bardzo zgrabny i ładny konfesjonał.
Za Madonnę, bo jest… Madonną
I wystąpiła na otwarciu gali, stojąc na schodach w otoczeniu chóru przebranego za zakonników w habitach. Sama w habicie. Śpiewając “Like a prayer”. Czy mogło być coś doskonalszego?
Tu obejrzycie nagranie z objawienia się Madonny:
Za Gigi Hadid, bo ją lubię i już
Wyglądała jak zwykle zjawiskowo, ale kto inny ukradł show.
Za Diane Kruger, bo ją też lubię…
…ale jej suknia nie do końca mi się spodobała. Nie lubię sukni typu krótko z przodu, długo z tyłu, i ornament na przedzie. Kolor za to przepiękny. I piękna Diane.
Za Frances McDormand i jej poczucie humoru
Zdobywczyni tegorocznego Oscara za pierwszy plan chyba mogłaby zostać moją przyjaciółką.
Za Lily Collins i jej przepiękny smutek
Wśród tych złocistości i czerwieni Lily wyglądała, jakby miała zaraz całe towarzystwo wygnać z raju.
Za Rihannę, która się nie pierdoli
Więc została papieżem.
Za Katy Perry w roli archanioła
Ciekawe, ile ważyły te skrzydła. Ciężko musi być aniołem z tak wielkim ego.
Na koniec… włosy. Tak jak na tegorocznych Oscarach nie dopatrzyłam się niczego, co by mnie zachwyciło, tak fryzury z Met Ball to były prawdziwe majstersztyki, prawdziwe włosowe cacka. Coś pięknego. Aż się wzruszyłam.
Miejsce trzecie: Lily Collins
Bo to jest po prostu dzieło sztuki (kliknijcie na zdjęciu strzałkę w prawo, a zobaczycie fryzurę w całej okazałości).
Miejsce drugie: Rosie Huntington-Whiteley
Za piękny, klasyczny, złocisty kok (który umiem zrobić, jeśli mam do dyspozycji długie włosy. Tak bardzo chcę mieć znowu długie włosy).
Miejsce pierwsze: Złota Barbie
Za to, że pierwszy raz w życiu pomyślałam o doczepach. Nie wiem jeszcze, gdzie się tak uczeszę, ale możecie być pewni, że to nastąpi. I to prędzej niż później.
Mogłabym tak się zachwycać i zachwycać… To całe stylizowanie, przebieranie się, wymyślne kostiumy, makijaże i fryzury są totalnie w moim guście. Gdybym mogła, na co dzień chodziłabym po domu w krynolinie, ale Konrad mówi, że wtedy musielibyśmy poszerzać framugi drzwi, a to kosztowne. I że jak bym się w tym przewróciła, to on by mnie nie podniósł, tylko umarł ze śmiechu, i ja bym sama nie wstała i też bym umarła, leżąc na podłodze obok niego, i że jak ktoś by nas znalazł po miesiącu, to by był wstyd na całe osiedle.
Więc sobie tylko patrzę i marzę.
To jak, która z gwiazd zrobiła to dobrze?