Dziś z samego rana napisała do mnie na Messengerze przyjaciółka:


Ale beznadziejna Met Gala w porównaniu do ubiegłorocznej. Chyba nikt nie zrozumiał tematu.

A muszę wam powiedzieć, że Asia jest wielką fanką Rocky Horror Picture Show i od kiedy tylko dowiedziała się, że tematem przewodnim tegorocznej gali w Metropolitan Museum of Arts w Nowym Jorku jest kamp, strasznie się cieszyła, bo to temat bardzo w jej guście. Cieszyłam się głośno razem z nią, cichcem upewniając się w internecie, czym właściwie jest kamp, bo chociaż oczywiście wiedziałam, to ja jednak dużo wiem i czasem sama zapominam, co tak właściwie wiem.

Kamp, w bardzo dużym skrócie, to styl oparty na przesadzie, ostentacji, przerysowaniu, pozowaniu na kogoś innego, innymi słowy – jest to stylizowany, świadomy kicz.

Brzmi prosto. I serio, trochę mi się aż zrobiło wstyd, bo kiedyś na pewno o tym czytałam czy się uczyłam, ale gdzieś mi znaczenie tego stylu uciekło – a przecież sama uwielbiam się przebierać, podziwiam stylizacje sceniczne Freddiego Mercury’ego i Davida Bowiego, kocham przesadę i staranny kicz, oglądałam po kilkadziesiąt razy filmy Johna Watersa (Beksa z Johnnym Deppem i W czym mamy problem? z Kathy Bates – gorąco polecam, filmy, które ukształtowały moje dzieciństwo ;). A mimo to do końca nie wiedziałam, że to właśnie jest kamp.

I trochę mam wrażenie, że gwiazdy wybierające się na tegoroczną galę miały podobne pojęcie jak ja, co to jest kamp, więc sprawdziły jego znaczenie na szybko w Wikipedii. I oto, co z tego wyszło.

(Jeśli nie wiecie, czym jest Met Gala i dlaczego gwiazdy wpłacają dziesiątki tysięcy dolarów darowizny, by przez jeden wieczór polatać po czerwonym dywanie w kiczowatym przebraniu, zajrzycie do mojego ubiegłorocznego tekstu.)

Segment rajstop w kropki

Te rajstopy zwróciły moją uwagę, bo jakoś tak nie bardzo kojarzą mi się z czerwonym dywanem, raczej z zakupami w spożywczaku w małej mieścinie, gdy dorzucałam do koszyka rajstopy w kropki, bo były tanio, a jak się nie miało pomysłu na strój na wieczór, to zawsze ta kropka na nodze dodawała strojności. I kiczu, jak się okazało, i to według Yves Saint Laurent, bo to ten projektant ubrał poniższe gwiazdy.

Charlotte Gainsbourg – moją ukochaną, córkę Jane i Serge’a (historię miłości jej rodziców możecie przeczytań tu), która w kusym czarnym body z pierzastym ogonem jednak chyba nie czuła się komfortowo (chyba że chodziło o Ramiego Maleka – może się bała, że zaraz zacznie śpiewać Bohemian Rhapsody albo coś)/

Miley Cyrus pojawiła się w sukience ala bogata ciotka zza granicy w latach osiemdziesiątych, w której było jej ładnie, ale nie skradła mojego serca. Może to jednak przez te kropki?

View this post on Instagram

@ysl @anthonyvaccarello 🖤

A post shared by  Miley Cyrus (@mileycyrus) on 

Na kolejnym zdjęciu Miley wypatrzyłam Demi Moore, która, nie zgadniecie, również miała rajstopy w kropki. Serio, nie wiem, o co chodzi z tymi kropkami. Są aż tak tandetne, że aż ładne?

View this post on Instagram

After Party Vibes

A post shared by  Miley Cyrus (@mileycyrus) on 

Segment snu o cukrowej wróżce

Za synonim kampu uznane zostały też pastele uformowane w najdziwniejsze wzory. I tak, Madeleine Petsch wystąpiła w czymś pomiędzy przezroczystym strojem lubieżnej, ale delikatnej! wróżki a siatką na owoce. Według mnie był to jeden z najładniejszych strojów, chociaż nigdy bym go z kampem nie skojarzyła. Za to jakąkolwiek stylizację Cheryl Blossom z Riverdale, z tymi jej kabaretkami, skórzanymi kozakami na szpilce i gorsetowymi kieckami, już tak (swoją drogą, ciekawe, czy to właśnie dlatego Cheryl generalnie nie jest ulubionym bohaterem Riverdale 😉

Lucy Boynton – ładnie, ale jakoś tak mdło, jak dla mnie. Chociaż kolory fajne i wygląda trochę jak wróżka z “Dzikości serca”, która była słodka, ale grała ją aktorka grająca Laurę Palmer, więc pod przykrywką lukru kryło się coś niewyobrażalnie okropnego.

Florence Welch przebrała się za mroczną wersję cukrowej wróżki i tym podbiła moje serce. Niby pastele są, ale jakie to pastele! <3

Segment cyrkowca na LSD

Mamy tylko jednego członka tego segmentu i jest nim Cara Delevigne. Uwielbiam wszelkie wariacje na temat klaunów i cyrku, bo trochę się ich boję i trochę mnie niepokoją, bo musisz się z nich śmiać, nawet jeśli się trochę ich boisz i trochę cię niepokoją. Cara wygląda jak połączenie kreskówki dla dorosłych z horrorem o laleczce Chucky. Kocham ją.

Segment wariacji o pierzastym boa

Piór było zdecydowanie więcej niż czegokolwiek innego i to w większości inspirowanych kreacjami gwiazd czarno-białego kina niż kolorym boa otaczającym szyję drag queen.Anny Wintour chyba nie trzeba przedstawiać. To ona co roku ma dużo do powiedzenia w kwestii Met Gali. I jak tak sobie myślę, to ta jej odwieczna fryzura jest też trochę kampowa 😉

Z wyskubanymi piórami prehistorycznego ptaka na głowie wystąpiła Celine Dion. Ale gdy obejrzycie poniższy filmik, nabiorą większego sensu:

Moja kolejna ulubienica Rosie Huntington-Whiteley znów wystapiła w jasnej sukni, ale ona to taka złota dziewczyna i nie wyobrażam jej sobie w innym kolorze 🙂

W piórka obrosły również siostry Jenner, Kylie i Kendall, ale to już dawno, już wszyscy się przyzwyczaili. Czy kwintesencja kampu przebierająca się w kampowy sposób to metakamp?

Popatrzcie sobie jeszcze na boską Naomi Campbell:

I na Joan Collins (oryginalna Alexis, gdyby ktoś nie wiedział, ale przecież wszyscy wiedzą), która się chyba urodziła w takiej sukni. Jak brzmiał jeden komentarz pod zdjęciem, z którym się szalenie zgadzam:

Joan Collins właściwie nie musiała nakładać sukni – mogłaby po prostu pojawić się w worku po kartoflach and nadal by była definicją kampu. Kocham tę kobietę!

Segment Przerysowanych

Tu dochodzimy do strojów zainspirowanych ikonami popkultury. Mój ulubiony segment <3
Kolejna moja ulubienica Elle Fanning zupełnie inaczej zinterpretowała kamp i pojawiła się na czerwonym dywanie jako lalka Barbie z Malibu, wystylizowana na kampowe lata sześćdziesiąte – wysoki kucyk z blond włosów, pomarańczowa bluzka z szerokimi rękawami, odkrywająca brzych, i brzoskwiniowe spodnie z wysokim stanem, turkusowe kreski na powiekach i różowe usta. Totalnie mój klimat i już myślę, jakby tu skopiować ten styl! No może oprócz tych itemków przyczepionych do paznokci i łańcuchów z zawieszkami na szyi, ale gala Met, wiadomo, rządzi się swoimi prawami 😉

Obejrzyjmy ją raz jeszcze, bo Elle nigdy dość (w ogóle Vogue miał świetny pomysł z tymi minifilmikami z wybranymi gwiazdami, wszystkie możecie obejrzeć na instagramie biblii mody – m.in. Miley Cyrus i Liama Hemswortha, Hayley Bieber, Gwen Stefani, a wszystko oczywiście utrzymane w stylistyce kampu):

Gigi Hadid zainspirowała się latami świetności Cher. Na zdjęciach podobała mi się średnio, bo miałam wrażenie, że ta stylizacja na superbohatera odejmuje jej urody, np. tu:

Ale po obejrzeniu filmu na instagramie Vogue zaczęłam doceniać pomysł, bo całość nabrała sensu. O ile w przypadku kampu możemy w ogóle mówić o jakimś sensie 😉

Opisałabym tu jeszcze kilka gwiazd (m.in. Zendayę w wersji na Kopciuszka, Saoirse Ronan z ognistymi naramiennikami czy Candice Swanepoel z esami floresami z włosów), ale nie wyrobiłabym się z tekstem na dzisiaj XD Dodam tu jeszcze w takim razie tylko Lily Collins, która wygląda jak nowoczesna wersja Priscilli Presley, żony Elvisa Presleya (notabene, czy wiecie, że poznali się, gdy Priscilla miała 14 lat, a Elvis 24?). Jeśli napiszecie mi, że wygląda jak Lana del Rey, to nie pomylicie się tak bardzo, bo Lana mocno się młodą Priscillą inspiruje:

View this post on Instagram

More is more is more. #MetCamp with @cartier…

A post shared by  Lily Collins (@lilyjcollins) on 

I jeszcze jedno zdjęć pań Collins <3

View this post on Instagram

The Collins girls…

A post shared by  Lily Collins (@lilyjcollins) on 

Nadszedł czas na segmenty osobiste, bo tych osób nie dało się przyszeregować do żadnej wspólnej szufladki. Zaraz zobaczycie, dlaczego. Obejdzie się bez słów.

Segment Lady Gaga pt.”Każda cebula ma warstwy”

View this post on Instagram

#METGALA #METGAGA 1️⃣

A post shared by  Lady Gaga (@ladygaga) on 

Segment Ezry Millera pt. “Dosłownie miałem oczy dookoła głowy”

Segment Jareda Leto “Co dwie głowy, to nie jedna”

***

Uff, chyba doszłam do końca. Po oglądaniu tych wszystkich filmów i zdjęci pewnie będę dziś miała przerysowane sny – groteskowe, pełne lukru zmieszanego z horrorem, ociekających szminką ust i pierzastych boa spływających do stóp. Lubię takie sny.


A wy możecie napisać w komentarzach na FB, która realizacja tematu spodobała się wam najbardziej. A może macie swoje typy? Jeśli kamp w ogóle wam nie podchodzi, też o tym napiszcie, tylko wspomnijcie, dlaczego. Będzie fajna dyskusja. A teraz wskakuję w swoją koszulę nocną z piórami i czekam na wasze komentarze 😉