Wydaje ci się, że wszystko jest w porządku. Masz klarowną wizję osoby, z którą chcesz iść przez życie. Szukasz. Życie wahadłem się majta, więc tak jak wskazałoby to wahadło, raz szukasz z większą, a raz z mniejszą uwagą. Nie znajdujesz. Czasami wydaje ci się, że się udało, ale po jakimś czasie stwierdzasz, że to jednak nie to.


W twoim spragnionym miłości serduszku zaczyna kiełkować niepokój. Właściwie nie sam. Skutecznie podlewa je twoja mama z babcią. Koleżanki. Koledzy nie, koledzy takich rzeczy nie robią. Czujesz presję otoczenia.
Może to jednak twoja wina? Może twoje oczekiwania są przesadzone?
Może mama miała rację i trzeba było się trzymać Waldka, tak dobrze wyglądał, służąc do mszy podczas bierzmowania. Na pewno nie poszedłby do seminarium, gdybyś mu wtedy dała coś więcej. Co z tego, że brzydko pachniało mu z buzi?
Może nie trzeba było zrywać z Krysią. Fakt, że trochę za rzadko goliła nogi i studiowała europeistykę, ale przynajmniej cię kochała. Było się do kogo przytulić, chociaż trochę drapało.

Nie martw się, to już koniec twojej niepewności. Istnieje skuteczny sposób, by się przekonać, czy oczekujesz zbyt wiele:

1. Bierzesz kartkę.
2. Wypisujesz swoje oczekiwania.
3. Bierzesz podręcznik do fizyki i sprawdzasz, czy twoje wymagania mieszczą się w ramach obecnego stanu wiedzy o świecie i mechanizmach, które nim rządzą.

Jeśli się mieszczą, to wszystko jest w porządku. Jeśli nie, to możliwe, że są odrobinę przesadzone. Ale wcale niekoniecznie.

Wszystko dlatego, że to są twoje oczekiwania. Wyłącznie twoje. Możesz chcieć własnego wikinga albo Greya. Gwiazdki porno albo modelki.
Chcesz wykształconego romantyka posiadającego własne mieszkanie? Szukaj takiego. Znalazłaś i stwierdzasz, że brakuje ci w nim jeszcze niezłego bica, paru centymetrów w kroku i znajomości francuskiego? Szukaj lepszego.
Nie chcesz skończyć z Zosią, mimo że mama tak bardzo ją lubi? Wolałbyś taką, która ma na czym siedzieć, bo w dzieciństwie napatrzyłeś się na teledyski J.Lo? Szukaj dupiatej. Znalazłeś, nawet gotować umie, ale okazuje się, że nie ma z nią o czym gadać, a ty bardzo lubisz porozmawiać po? Szukaj lepszej.

Nie chcę brzmieć jak jakiś coach, ale w tym wypadku dokładnie tak jest. Jeśli chcesz więcej, sięgasz po więcej. Kiedy szukasz kogoś, z kim spędzisz resztę życia (albo bardziej realistycznie większą część reszty życia), nie poprzestajesz na tym, co jest ok. Albo wydaje ci się, że może być ok. Szukasz do skutku.

A skutek może być taki:

a) Tak się w kimś zajebiesz, że nagle się okaże, że to, czego szukasz, przestanie mieć znaczenie.
b) Znajdziesz w kimś to, czego szukasz.
c) Znajdziesz w kimś coś lepszego niż to, czego szukasz.

Zaraz znajdzie się ktoś mądry, kto powie, że związek to sztuka kompromisu i trzeba się dotrzeć. Że nie ma ideałów. To prawda. Ideałów nie ma, co wcale nie znaczy, że gdzieś na świecie nie ma ideału dla ciebie. Docieranie dotyczy detali i szczegółów. Gdyby miało dotyczyć rzeczy ogólnych, dużych i dla ciebie najważniejszych, nazywałoby się inaczej. Nikt nie mówi, że w związku trzeba się dorzeźbić.

Masz przebierać. Masz wybrzydzać. Masz znaleźć sobie kogoś, z kim chcesz być, a nie kogoś, kto od biedy może być.