Ja wiem, że to trzeci tekst w przeciągu ostatniego miesiąca w którym pojawia się Disney. Ale nie martwcie się, to nie jest tak, że na fali przejmowania popularnych franczyz Myszka Miki przejęła też za grube miliony naszego bloga niestety. I to nie jest tak, że będziemy teraz cały czas pisać o kulturze. Ten tekst też nie będzie o kulturze. Będzie o ludziach.

Wczoraj wieczorem świat obiegła wiadomość, że Disney wybrał Halle Bailey na odtwórczynię roli Ariel w aktorskim remake’u Małej Syrenki.
Obiegnięty świat potwornie się oburzył, bo okazało się, że oddychająca pod wodą, będąca karpiem od pasa w dół postać z bajki będzie miała za dużo pigmentu w skórze.
Serio.
Dorośli ludzie oburzają się, że postać z bajki będzie czarna.
Tutaj na dole sobie poczytajcie, jeśli mi nie wierzycie. Nie zmyśliłem tego.

I tak sobie pomyślałem, że hej, może wśród moich czytelników też są tacy debile ludzie i można wykorzystać tę okazję do wyłożenia im (czarnej hehe) kawy na ławę. No i proszę. Wstałem rano, wziąłem kawę i laptopa, wróciłem do łóżka i ci piszę człowieku jeden i drugi, chociaż nie wierzę, że w 2019 roku trzeba to dalej robić, że ludzkość sobie jeszcze rigczu nie wykształciła i dalej musi chodzić po internecie i pisać nie jestem rasistą, ale… Jesteś i nie powinno się z tobą nawet dyskutować, ale spróbuję ci odpisać spokojnie i rzeczowo.

Zacznijmy od wspaniałego argumentu, że Arielka była biała i ruda.
No fajnie, ale przede wszystkim to ARIELKA JEST WYMYŚLONĄ, NARYSOWANĄ POSTACIĄ. I jeśli uparlibyśmy się, żeby trzymać się pierwowzoru, to chciałbym przypomnieć, że ojciec postaci, Hans Christian Andersen, był Duńczykiem i jeśli już wymyślił sobie syrenkę, to pewnie bardziej jasnowłosą, postawną i duńską, niż drobną, rudą i irlandzką. Co zresztą widać ładnie w predisneyowskich wyobrażeniach w sztuce, albo w japońskim anime z 1975 (czyli o 14 lat starzym niż syrenka od Disneya).
Moim zdaniem im bardziej egzotyczna syrenka tym lepiej, chociaż ja bym akurat widział tu Polinezyjkę.

Dalej lecą argumenty naukowe. Bo wiecie, ciemny pigment w skórze, jest zależny od ilości słońca, a pod wodą jest mało słońca.
No i co ja mam na to napisać? XD dwadzieścia razy?
ARIELKA JEST WYMYŚLONĄ, NARYSOWANĄ POSTACIĄ i jeśli mielibyśmy przykładać do niej naukową miarę, to chyba najpierw powinniśmy wspomnieć o tym, że ciężko jest oddychać i śpiewać pod wodą, nie?
Poza tym dysponuję wspaniałym dowodem anegdotycznym, gdyż ja na przykład najlepiej opalam się w wodzie, co wyraźnie świadczy o tym, że w wodzie jest więcej słońca, niż ktokolwiek by się spodziewał.

To nie jest tak, że zmiana koloru skóry zmienia cokolwiek. Kolor skóry i włosów nie jest dla małej syrenki kluczowy. Kluczowe jest, że syrenka powinna mieć dobry głos i pięknie śpiewać i ten warunek casting spełnia. Potrzebujemy ciemnoskórych księżniczek. Potrzebują ich chociażby ciemnoskóre dziewczynki, które do tej pory nie miały zbyt wielu wzorów do naśladowania. Potrzebuje ich świat, żeby zrozumieć, że dopóki zwracamy uwagę na to, jaki kolor skóry ma fantastyczna postać z bajki, to coś jest z nami nie tak.

Ta adaptacja nie zniszczy ci dzieciństwa, mój drogi rasisto. Ona nie przekreśla twojej ukochanej bajki z twoją ukochaną rudą dziewczynką o alabastrowej cerze. Tamta bajka wciąż jest, taka, jaka była. Mimo, że nie oglądałeś jej od ponad dekady i przypomniała ci się tylko dlatego, że miałeś ochotę pokrzyczeć o politycznej poprawności.

Może dla odmiany zajęlibyśmy się jakimiś poważnymi problemami.
Na przykład DLACZEGO URSULI NIE GRA KOBIETA Z FIOLETOWĄ SKÓRĄ TYLKO BIAŁA?!