Tak. Ten post jest o Wałęsie. Jest też o papieżu (nie tym obecnym i nie tym poprzednim, tylko tym prawdziwym, naszym) i o nas wszystkich. Ostrzegam na wstępie, jeszcze możesz się wycofać.

Jeszcze dwa dni temu, zapytany, co myślę o teczkach z archiwum Kiszczaka, powiedziałbym, że mnie to nie dotyczy. Powiedziałbym nieprawdę. Pomimo tego, że urodziłem się całe lata po tym, jak Wałęsa podpisał (lub nie) dokument o współpracy z SB, wciąż mnie to dotyczy. W podobnym stopniu w jakim dotyczy każdego z nas, jak bardzo by się przed tym nie bronił. Nie piszę tego tekstu po to, by kogokolwiek bronić lub potępiać. Nie mam ku temu ani powodu, ani pozycji. Ja jedynie chcę wykorzystać tę chwilę, aby przypomnieć o jednej zajebiście ważnej rzeczy.

Ludzie nie są z marmuru ani żelaza. Nie rodzimy się z wykuci z kamienia ani odlani z metalu. Jesteśmy z dużo delikatniejszych materiałów. Z krwi, kości i czynów z jednej strony. Naszych sukcesów i porażek, prób i błędów z drugiej. Dotyczy to tak mnie i ciebie, prezesa banku i ekspedientki w osiedlowym, żula spod tego osiedlowego i Dana Bilzeriana, jak każdej postaci o której uczą na lekcjach historii. Nikt nie rodzi się jako posąg i nikt nie żyje jako posąg. Niektórzy jako posągi umierają, inni stają się nimi po śmierci, ale nawet ci, którym stawia się je za życia, pozostają ludźmi.

Błędy, które popełnił Wałęsa, nie przekreślają w żaden sposób tego, co mu zawdzięczamy. Jest wciąż takim samym symbolem Solidarności.  A może nawet Polski, bo ze swoim charakterem i wąsem, zarówno mentalnym, jak tym pod nosem, jest tak bardzo polski, jak tylko się da. Tak samo błędy które popełnił Karol Wojtyła nie przekreślają go jako świętego Jana Pawła.

Trzeba o tym mówić, bo, jako naród, kochamy bohaterów, kochamy ich pomniki, ale nie jesteśmy w stanie znieść chwili, gdy pojawia się na nich rysa. A pojawia nawet na najpiękniejszych z nich, wykonanych z najtwardszego materiału. Mamy problem z dostrzeganiem barw i nie tolerujemy szarości. Wybielamy naszych bohaterów aż do granic możliwości, ozłacamy ich, ale kiedy pojawia się dowód na ich człowieczeństwo odrzucamy. A to te skazy są w nich najcenniejsze.

Są tak cenne, bo zwykłemu człowiekowi trzeba przypominać, że każdy symbol był kiedyś człowiekiem. Że upadał tak jak on. Że każdy może być kiedyś pomnikiem. Możesz pragnąć być wielkim bohaterem, albo zwykłym bohaterem w swoim domu. Możesz być wspaniałym obywatelem, ojcem i mężem albo artystą i jedna teczka, jedna łza twojego dziecka, ani jedno krytykowane dzieło tego nie niweczą.

Spójrz na Wenus z Milo. Wenus z Milo nie ma rąk, a wciąż jest wspaniałą rzeźbą.