Zgodnie z tradycją wakacje to okres kulturalnej posuchy. W prasie sezon ogórkowy, w literackim kalendarzu premier same plażowe czytadła, na dobrą giereczkę nawet nie ma co liczyć, a o filmach to już nawet nie ma co wspominać. W tym roku wygląda jednak na to, że coś drgnęło. Nie wiem, może masońscy władcy świata, zarządzający wszystkimi wielkimi koncernami, zorientowali się, że przez globalne ocieplenie i nadciągającą zagładę ludzkości, nie da się już wysiedzieć na zewnątrz, więc ludzie będą szukali schronienia w klimatyzowanych multipleksach, więc można im wrzucić coś dobrego do oglądania? A może to po prostu ja, z racji postępującego wieku i wstrętu do tłumów na naszych warmińsko-mazurskich plażach, a także nieustannie rosnącej temperatury w naszym mieszkaniu, zacząłem zwracać uwagę na to, co się dzieje w kinach.
Pewnie to pierwsze, więc chwała naszym łaskawym reptiliańskim władcom.
I chwała mi, bo w przerwie od leżenia plackiem na podłodze w łazience, w beznadziejnej próbie wchłonięcia w mymłono resztek chłodu z płytek, poświęciłem chwilę, żeby wybrać kilka premier na które na pewno warto zwrócić uwagę. Zaczynamy od lipca, sierpień dostanie swój osobny wpis, bo ten tekst już przez sam wstęp urósł do przesady. Wrzucam je w kolejności premier, więc będziecie mogli z łatwością zaznaczyć sobie w kalendarzu dni, kiedy przestaniecie się na chwilę smażyć i zaczniecie się przeziębiać na klimatyzowanej sali, objadając się popcornem tak drogim, że gdybyście jednak odpuścili sobie kino, moglibyście kupić klimatyzator na chatę.
Nie ma za co!
Spider-Man: Far from home
Premiera: 5 lipca
Zaczynamy bardzo leciutko. Blockbuster od Marvela to pewniak, oczywiście jeśli przez ostatnią dekadę nie wykształciłeś sobie jeszcze alergii na superbohaterów. Jak na razie film oceniło pozytywnie 93% zachodnich krytyków i 98% widzów, więc można nastawić się na przyjemny seans, o którym chyba nie ma co się bardziej rozpisywać.
Największy plus: Jake Gyllenhaal to ciacho.
Największy minus: Na sali na pewno będzie ktoś, kto powie, że Spider-Man z Maguirem lepszy i pójdę siedzieć za napaść.
Midsommar. W biały dzień.
Premiera: 5 lipca
Ari Aster w Dziedzictwo. Hereditary pokazał, że sprawnie porusza się w klimacie horroru, ale nie boi się wyjść poza utarte szlaki. Midsommar to podobno duży krok do przodu. Jeżeli od kolejnej części przygód Annabelle wolisz renesansowe horrory ostatnich lat, jak To my, Uciekaj! albo Suspiria, to zdecydowanie jest film dla ciebie. Turyści biorą udział w wywodzących się z pogańskich czasów skandynawskich obrzędach związanych z letnim przesileniem. Powolna narracja, psychodela i brutalność, której nie skryje ciemność, bo całość odbywa się w czasie, w którym nie zachodzi słońce.
Mniam.
Największy plus: Moja dziewczyna będzie się śmiesznie bać w kinie.
Największy minus: Moja dziewczyna będzie się śmiesznie bać w nocy, całe godziny po seansie, i się nie wyśpię.
Teen Spirit/
Moja gwiazda
Premiera: 5 lipca
Jestem prostym człowiekiem. Dajcie mi oświetloną neonami Elle Fanning, trochę popu w ładnym wydaniu i, jeśli chodzi o wakacyjny film, jestem zadowolony. Debiut reżyserski Maxa Minghelli może nie jest materiałem na film roku, ale według opinii z zachodu jest bardzo przyjemnym seansem. Nie zostaje w tobie na długo, ale dopóki go oglądasz, jesteś zadowolony, że go oglądasz. Elle w roli mieszkającej w UK nastoletniej Violet Waleńskiej, nastolatki polskiego pochodzenia, Agnieszka Grochowska w roli jej matki, muzyka w roli marzenia.
Największy plus: odhaczę pójście z dziewczyną na dramat muzyczny w tym roku.
Największy minus: znowu będę się przez tydzień zastanawiał, dlaczego tak bardzo lubię Elle Fanning.
Yesterday
Premiera: 12 lipca
Ufam Danny’emu Boyle’owi. Jakoś tak, nie wiem czemu, ufam mu. I ufam, że będę się bawił, oglądając film opowiadający o gościu, który przeżył wypadek i obudził się w świecie, w którym nikt oprócz niego nie zna Beatlesów i ich piosenek, więc z marszu zostaje uznany za najlepszego songwritera w historii ludzkości.
Największy plus: W najgorszym wypadku posiedzę w kinie, posłucham Beatlesów i popatrzę na Lily James.
Największy minus: Niestety popatrzę też na Eda Sheerana.
Król Lew
Premiera: 19 lipca
Pisałem już, dlaczego nie uważam, żeby ten film był świetnym pomysłem. Nie zmienia to faktu, że i tak wszyscy na to pójdziemy i będziemy się dobrze bawić. W końcu to Król Lew. I reżyseruje go Jon Favreau. I zobaczymy usłyszymy w nim najbardziej gwiazdorską obsadę tego lata – Donald Glover, Beyonce, Chiwetel Ejiofor, Seth Rogen i powracający do roli Mufasy, najgłębszy głos Hollywoodu, James Earl Jones.
Największy plus: Na bank, jak jakiś frajer, dam się wrobić w pilnowanie czyichś dzieciaków w te wakacje, ale przynajmniej będę miał na co zabrać je do kina. I nie będę musiał potem iść na terapię.
Największy minus: Potwierdzono, że do polskich kin, oprócz wersji z dubbingiem, trafi wersja z napisami, ale ja i tak będę musiał iść na tę gorszą, bo jak jakiś frajer dam się wrobić w pilnowanie dzieciaków w te wakacje.
The Dead Don’t Die/
Truposze nie umierają
Premiera 26 lipca
Na to czekam najbardziej. Horror komediowy w reżyserii Jima Jarmuscha, jednego z moich najukochańszych reżyserów w historii. W obsadzie równie ukochany Bill Murray, Adam Driver, Tilda Swinton, Chloe Sevigny, Steve Buscemi i Danny Glover, Iggy Pop i RZA. To jest absolutny pewniak, stawiam na ten film wszystkie moje pieniądze, zaliczam wszystkie możliwe seanse i gadam o tym filmie przez następne tygodnie. Nie widzę innej możliwości.
Największy plus: Wszystko, co napisałem wyżej, duh.
Największy minus: Teraz zamiast siedzieć na plaży będę sobie odświeżał całego Jarmuscha.
A Rainy Day in New York/
W deszczowy dzień w Nowym Jorku
Premiera: 26 lipca
Woody Allen to pewniak, chociaż każdemu zapewnia coś innego. Dla jednych gwarant co najmniej dobrego seansu, dla innych nudnego seansu, a dla wszystkich gwarant afery o molestowanie. W jego najnowszym filmie bohaterowie grani przez Elle Fanning i Timothée Chalameta (którego wszyscy kochamy po Call me by your name, prawda?) spędzą weekend w deszczowym Nowym Jorku. Na drugim planie, między innymi Jude Law, Diego Luna i Selena Gomez.
Fajnie będzie sobie w wakacje popatrzeć w kinie, jak się młodzi ludzie kochają.
Największy plus: Znowu nie poleciałem do Nowego Jorku, to sobie chociaż popatrzę na Nowy Jork.
Największy minus: Znowu będę musiał rozmawiać z ludźmi o Woodym Allenie.
I to by było na tyle, moi drodzy. Jeżeli coś pominąłem, to dajcie mi proszę znać. Jeżeli coś z tego zobaczycie, to też dajcie znać. A ja wam dam znać, kiedy opublikuję rozpiskę na sierpień.