Był kiedyś taki facet.
Wszystkie te “niezły” mają swój cel. Chcę, żebyście mnie dobrze zrozumieli. Nie piszę ani z pozycji fana Ciechowskiego, ani Bytomia. Wiem, kim był Ciechowski, wiem, co robił, nie wiem, jakim był człowiekiem, szanuję go, ale chemii nigdy między nami nie było. Ot, czasem lubię sobie wrzucić jakiegoś winyla Republiki. No i jako dzieciak mogłem godzinami gapić się na teledysk do “Odchodząc”. Z Bytomiem łączy mnie jeszcze mniej, bo chociaż ich pomysł na siebie i swojego rodzaju spójność bardzo mi odpowiadają, to złamali mi serce, kiedy szukałem garnituru, a zmęczona i wyraźnie znudzona ekspedientka stwierdziła, że nic na mnie nie ma i to nie jej wina, że jestem niewymiarowy. Nie kochają mnie, nie chowam urazy, tego kwiatu jest pół światu. Dlatego stojąc z boku, mógłbym podejść do tego całkowicie obiektywnie.
Mógłbym, ale nie podejdę. Jestem blogerem, nie muszę być obiektywny. Mogę z czystym sumieniem, absolutnie subiektywnie, powiedzieć, że kogoś tu zdrowo pogrzało. Nawet nie tyle członków zespołu, których w widoczny sposób boli to, że dla odmiany ktoś inny doi spuściznę Ciechowskiego. Nie jego najstarszą córkę również, która wystosowała list otwarty do prezesa Bytomia, w którym zgłasza się “ze stanowczą prośbą o usunięcie tej reklamy, gdyż narusza ona jej dobro osobiste w postaci prawa do kultu osoby zmarłej”. No błagam. Przecież to brzmi jeszcze zabawniej niż oskarżenia o obrazę uczuć religijnych. Bytom zabrania ci pamięć ojca czcić? Oni cierpią naprawdę, bo tym razem to nie oni zarobili. Prawdziwie pogrzało fanów, którzy zachowują się, jakby Bytom sesje zdjęciową na grobie ich idola urządził.
Bytom nie zrobił tego bezprawnie. Bytom zrobił to za zgodą rodziny Ciechowskiego. Tej drugiej rodziny. To do Anny Skrobiszewskiej i jej dzieci należą prawa do wizerunku Ciechowskiego. Podjęli decyzję, sprzedali prawa, a teraz obrywają. Od pierwszej rodziny, od zespołu, od fanów. Od wszystkich, którzy twierdzą, że wiedzą lepiej, czego chciałby Grzegorz. Ja nie wiem, czego chciałby Grzegorz. Skąd miałbym wiedzieć? Ale ja wiem, że to nie ma żadnego znaczenia. Bo widzicie, on nie żyje. Żyje za to jego legenda, jego muzyka i jego wizerunek. I wszystkie są osobnymi produktami. Wizerunek to nie człowiek. K to nie jest kobieta, obok której zasypiam. Konrad-bloger to nie jest gość, który dzisiaj wieczorem wychodzi z kolegą pić wódkę. Donald Tusk, który palił trawę, ale się nie zaciągał, to nie premier Donald Tusk.
Zawsze, kiedy piszę coś, z czym się nie zgadzacie, każecie mi stawiać siebie albo K w jakiejś hipotetycznej sytuacji. Proszę bardzo. Czy gdyby jakaś marka chciała po mojej śmierci wypuścić kolekcję inspirowaną moim brakiem stylu, pozwoliłbym na to K? Nie. Nie miałbym jak, byłbym martwy. Niech sobie robi, co chce. Niech sprzeda moją twarz do firmowania analnego dildo, jeśli ma to pomóc jej i naszym przypuszczalnym dzieciom żyć lepiej. Ideały i wspomnienia są fajne, ale brzuszka nie napełnią, w piecu nimi nie napalisz.
Nie bez powodu o tym dildo napisałem. Niech jego reklama będzie symbolem tego, na co mądry spadkobierca nigdy by się nie zgodził. Wizerunek zarabia tak długo, jak długo pozostaje spójny. Ta akcja to nie jest jakiś skok na kasę. To naprawdę fajna kolekcja. Z ubraniami, które faktycznie wyglądają na zainspirowane stylem Ciechowskiego. Ze świetnymi klimatycznymi zdjęciami. Całkowicie nie w moim stylu (czekam na kolekcję Tyrmanda), ale obiektywnie ładna. To nie jest wyprzedawanie pamięci, tylko staranne tego wizerunku wykorzystanie. Nawet jeśli “przyjaciele” G.C. twierdzą inaczej. Ba. Nawet gdyby sam G.C. twierdził inaczej. Ale nie twierdzi. Wiecie czemu?