Która wcale odżywką na porost włosów nie jest. Przynajmniej nie jest nią z założenia. A na dodatek to ta słynna odżywka z fioletową nakrętką, którą ostatnio Konrad tak nikczemnie i bezmyślnie mi zużył.
Właściwości odżywki Essence Ultime Biotin+ Volume od Schwarzkopfa odkryłam zupełnie niechcący, aplikując ją obficie i szczodrze na skórę głowy i całe włosy. Chciałam przekonać się, czy volume w nazwie uniesie mi włosy u nasady i upodobni do telewizyjnych gwiazd z lat 80. z ich cudownymi, lwimi grzywami, czy raczej jedynie spuszy mi włosy na długości i wysuszy je na wiór, na czubku głowy pozostawiając je przylizane jak u Kate Moss po tygodniowej imprezie, jak to odżywki dodające objętości mają w zwyczaju.
Otóż zrobiła dwie z tych rzeczy – uniosła mi w miarę włosy u nasady i spuszyła je na długości. W kolejnym podejściu nałożyłam ją tylko na skórę głowy na 10 minut, długość odżywiając w tym czasie sprawdzoną maską, spłukałam obie i… wreszcie! Moja grzywa speszyłaby nawet Jona Bon Joviego za czasów “Livin on a prayer” i grouppies wplatających palce w natapirowane włosy gwiazd rocka.
Po kilku tygodniach stosowania odżywki w ten sposób włosy mi oklapły. Opadły i już. Winiłam za to dimethicone, oczyszczałam włosy szamponami, a jakże, oczyszczającymi, i… nic. Zero uniesienia, wciąż tylko te smętne zwisy. Oczy na oczywistą prawdę otworzyła mi dopiero moja kosmetyczka Marysia, która, przerwawszy w pewnym momencie mój monolog dotyczący wpływu zakupu ładnej bielizny na samopoczucie kobiety w wiosennych miesiącach i malowanie mi paznokci Semilakiem nr 001, spytała:
K, a co ty masz takie długie włosy?
Po dokładnym przyjrzeniu się w domu odrostom, które zaczęły mnie denerwować szybciej niż zwykle, i składowi odżywki, którą z takim zapamiętaniem ostatnio stosowałam, krzyknęłam elokwentnie:
Eureka!
Ale to nie była eureka. To była zwyczajna biotyna. Na czwartym miejscu w składzie. CZWARTYM.
Wypróbowałam jej działanie na kobietach z mojego najbliższego otoczenia. Na blondynce zapuszczającej włosy na ten najważniejszy w życiu dzień, blondynce po wielu zabiegach rozjaśniających przeprowadzonych na własną rękę, która ścięła swoje loki do brody i teraz jest smutna, na kilku czytelniczkach, które poprosiły mnie o radę. Wszystkie do mnie wracały po miesiącu i jak jeden (owłosiony mocniej niż zwykle) mąż potwierdzały moją prostą, acz wspaniałą tezę:
Ta odżywka przyspiesza porost, mimo iż wcale nie ma go przyspieszać!!
Po przeprowadzeniu tego eksperymentu pozostała mi do zanalizowania jeszcze jedna kwestia – dowody naukowe na działanie biotyny. Do kogóż miałam napisać w tej sprawie, jak nie do najmądrzejszej i najzabawniejszej biotechnolożki o najdłuższych nogach, jakie widziałam w blogosferze?
– Kasiu Gandor?
– Ka?
– Mam sprawę.
– Dawaj.
– Piszę notkę o odżywce przyspieszającej porost włosów. W składzie na czwartym miejscu ma biotynę i to ją właśnie podejrzewam o namawianie włosów do rośnięcia. Czy mogłabyś napisać dwa zdania w swoim stylu na temat biotyny? Tak żeby mój post był odrobinę poparty konkretną wiedzą? Naprawdę, dwa, trzy zdania. O więcej nie proszę, wiem, że teraz badasz włosy wilczyc i próbujesz wynaleźć środek zapobiegający rozdwajaniu się ich końcówek.
– Okej. Na kiedy?
– Kiedy będziesz mogła. Tylko wiesz. Tak w dwóch zdaniach.
– Okej.
(godzinę później)
KG: Biotyna to jedna z witamin B, opisywana także jako witamina B7 lub H. Pełni ona ważne funkcje w organizmie, będąc kofaktorem niektórych enzymów i włączając się w najważniejsze szlaki metaboliczne, dzięki którym m.in produkujemy energię oraz metabolizujemy tłuszcze i białka.
Niedobór biotyny u ludzi występuje rzadko, ale jeśli już do niego dojdzie, faktycznie może doprowadzić on do osłabienia kondycji włosów (w tym ich wypadania czy siwienia), skóry i paznokci. Jako że biotyna jest witaminą rozpuszczalną w wodzie oraz o krótkim okresie półtrwania, nie jesteśmy w stanie zgromadzić w organizmie jej zapasów – szybko metabolizujemy ją i wydalamy razem z psi-psi.
Jeśli idzie o kosmetyczne zastosowanie biotyny, to jest kilka naukowych dowodów na jej skuteczność w walce z kruchością paznokci. Udało mi się znaleźć trzy badania (wszystkie na dość małych grupach i niestety wciąż niepowtórzone), które potwierdzały, że doustna suplementacja biotyną może mieć pozytywne skutki, jeśli idzie o zwiększenie grubości i wytrzymałości paznokci (lub w najgorszym wypadku może ich nie mieć w ogóle, ale przynajmniej nie zaszkodzi:) (źródło 1, 2, 3)
Jeśli za to idzie o włosy, to zagadnienie to pozostaje słabo zbadane, szczególnie gdy mowa o stosowaniu biotyny na powierzchni skóry, a nie jako doustnego suplementu. W kilku badaniach dowiedziono, że suplementacja biotyną może hamować łysienie spowodowane przyjmowaniem leków (dokładniej kwasu walproinowego stosowanego przy leczeniu padaczki). W innych, kiedy to badano hodowle komórek ludzkich cebulek włosowych, nie udało się za to zauważyć żadnej zależności między stężeniem biotyny a intensywnością podziałów i różnicowaniem komórek. Wciąż jednak faktem pozostaje, że biotynie przypisuje się od wieków dobroczynne działanie na skórę i jej przydatki. Dodatkowo jest ona uznawana za substancję bezpieczną do stosowania w kosmetykach, więc jeśli tylko ktoś uważa, że maska z biotyną robi skórze jego głowy dobrze, to jestem ostatnią osobą, która odradzałaby jej stosowanie:) (źródło 4, 5, 6, 7)
KA: … :O Jesteś niesamowita!
Prawda? Kasia jest niesamowita. I na dodatek nie obaliła mojej tezy (na szczęście, inaczej musiałabym szukać innego usprawiedliwienia dla mojego jutrzejszego farbowania odrostów – kolejnego w tym miesiącu. Don’t judge me), więc bez wyrzutów sumienia mogę wam zdradzić tajemnicę:
To jest najlepsza odżywka na porost włosów, jaką znam.
PS. Niestety, spadła na mnie klątwa blogosfery włosowej i coraz trudniej dostać tę odżywkę, więc jeżeli ktoś ma coś równie godnego polecenia, niech da mi znać. Bo warto mieć coś w odwodzie.