To prawdziwy, oryginalny przepis na butterscotch beer, z jajkami, cukrem i masłem, taki dla dorosłych, którzy się wychowali na Harrym Potterze (ale smakuje też tym, którzy nie przepadają za serią J.K. Rowling). Idealnie pasuje do dekorowania choinki, do lenienia się przed kominkiem, do wieczornego filmu, do rozgrzania się po świątecznym spacerze (może z tym rozgrzaniem się to trochę przesadziłam, ale jak będziecie wystarczająco długo dreptać po zadrzewionych okolicach, to w końcu zmarzniecie, i wówczas będzie to doskonały powód, by po wejściu do domu postawić garnuszek na gaz i kazać młodszemu bratu ucierać żółtka z cukrem).
Można też uraczyć się nim jeszcze dziś, jeśli macie składniki w kuchni. A że jutro zaczynają się święta, to pewnie je macie i do tej pory nawet nie wiedzieliście, że można z nich wyczarować taką aksamitną, czarodziejską kremowość 🙂
Składniki (na 4 kubeczki, szklaneczki, filiżanki bądź niewielkie kufle):
- 1 litr piwa (może być bezalkoholowe
- 7 goździków
- kawałek świeżego imbiru
- gałka muszkatołowa
- 4 żółtka (lub 3 od takiej kury, która leje wszystkich w kurniku, łącznie z kogutem)
- 150 g cukru trzcinowego
- 2 naprawdę czubate łyżki masła (najlepiej takiego dobrego, śmietankowego)
Podgrzejcie w rondelku piwo. Wlewajcie je delikatnie, by się nie spieniło, ale jak się spieni, no cóż, wtedy będzie mniejsza pianka, ale smak pozostanie na szczęście ten sam. Dodajcie do niego 7 goździków, starty imbir i dwie szczypty gałki muszkatołowej (możesz dodać ich tyle, ile lubisz; podobnie z innymi korzennymi przyprawami). Łypiąc na rondel i pilnując, aby mikstura się nie zagotowała, zróbcie kogel-mogel z 4 żółtek i 150 g cukru trzcinowego (biały też może być, choć nie da takiego karmelowego aromatu. Ale na bank macie gdzieś na tyle szafki rozpoczęte opakowanie cukru trzcinowego, który dodawaliście pół roku temu do jakiejś fikuśnej potrawy i zupełnie o nim zapomnieliście, no bo kto normalny używa na co dzień w kuchni cukru trzcinowego?). Kogel-mogel przelejcie powoli do mikstury, ciągle ją mieszając. W tym momencie może was oblecieć strach, że zaraz nic z tego kremowego piwa nie będzie, bo to wyjdzie słodka jajecznica, a nie kremowa cudność, ale nie bójcie się – jeśli nie wlewacie kogla do wrzącego piwa, nic się nie powinno się stać. U mnie nic się nie stało, a jeśli miałaby wyjść z tego jajecznica, to na pewno bym ją zrobiła i potem bym udawała, że tak miało być. Jak mikstura będzie jednolita, dodajcie do niej ze dwie szczodre łyżki dobrego masła i poczekajcie, aż się rozpuści. Przelejcie kremowe piwo do kufelków, nie przestając się zachwycać, że to NAPRAWDĘ wygląda jak kremowe piwo. Po chwili powinna na wierzchu zebrać się puszysta pianka, która jeszcze bardziej podbije notowania waszego dzieła na panteonie rzeczy, które przygotowaliście w te święta. Popijajcie je małymi łyczkami, aby za szybko się nie skończyło. Wesołych świąt!