Sesja zbliża się ku końcowi, zbieranie wpisów w pełni, na
wydziale tłum i zaduch. Ostatnią rzeczą na jaką mam ochotę to niespodzianki w
domu. A właściwie jedna niespodzianka, która może wywrócić całe życie do góry
nogami.

Kiedy teraz o tym myślę, to powinien mnie zaniepokoić już
fakt, że nie odebrała telefonu że wracam. Ale K, jak przystało na kobietę, nigdy
nie ma telefonu pod ręką. Tylko że do tej pory oddzwaniała. Drugą niepokojącą
oznaką były drzwi zamknięte na klucz.  I
przytłumione głosy. Ręce mi się trochę trzęsą, nie mogę znaleźć klucza w
torbie.
Kiedy otwieram drzwi, sytuacja uderza we mnie z całą mocą. Głębokie
westchnienia. Rytmiczne klaśnięcia. Niski kobiecy głos. To nie jest głos K.
– Dobrze!
<westchnienie>
– Mocniej!
<stęknięcie>
– Jeszcze raz! Jesteś świetna!

To się dzieje naprawdę. Boję się wyjść z pokoju. Boję się
tego, co mogę zastać za drzwiami.. Krok, za nim drugi i chwilę potem trzeci.
Czuję się jakbym na nowo uczył się chodzić. Trochę kręci mi się w głowie.
Jeszcze metr i jestem w pokoju. To co widzę, przechodzi moje wszelkie
oczekiwania. Moja K spocona w trykocie, z nogą w wymachu powtarza to, co na
ekranie robi atrakcyjna blondynka. Nie wiem, śmiać się, czy płakać.

Moja dziewczyna robi to z Ewą Chodakowską.