Gdziekolwiek akurat będę, w jakimkolwiek miejscu zamieszkam, na pytanie skąd jesteś odpowiem zawsze tak samo.
Ze wsi.
Wprawdzie nie spędziłem tam całego życia, bo moi rodzice zarządzili przeprowadzkę, kiedy byłem w podstawówce, a od czasu studiów też więcej czasu spędzam jednak w mieście, ale i tak uznaję wieś za swój dom. Naturalny habitat. Uwielbiam miasto i rzeczy, które oferuje, z dostępem do kultury i nocnym życiem na czele, ale potrafię się tym cieszyć tak długo, jak długo mam pewność, że w każdej chwili mogę wrócić do siebie i naładować baterie.
Ale nie martwcie się, nie zebrałem was tu wszystkich po to, żeby kogoś przekonywać, że wieś jest lepsza od miasta albo na odwrót. Co komu. Po prostu w ostatni weekend, podczas całego (deszczowego i wietrznego zaznaczmy) dnia strzyżenia owiec musiałem się na czymś skupić. Myśleć o czymś, żeby nie myśleć o tym, jak bolą mnie plecy i jak strasznie dużo jeszcze do końca.
I tak zacząłem układać listę rzeczy, których nauczyło mnie życie na wsi. Nie twardych umiejętności, bo ich można nauczyć się wszędzie. Każdy człowiek w którymś momencie swojego życia uczy się rąbać drewno czy rozpalać ogień, i sam miałbym problem, żeby stwierdzić, gdzie dokładnie się tego nauczyłem.
Mówię o życiowych lekcjach i mówię o nich po to, byście nie musieli się wyprowadzać na wieś, żeby się ich nauczyć.
Lekcja pierwsza jest, moim zdaniem, najważniejsza. Zaczniemy od niej, bo nie wiem, jak długo jeszcze uda mi się utrzymać waszą uwagę, a chcę, żebyście to wiedzieli. To coś, co może zmienić wasze życie.
Gówno to tylko gówno.
Można w nie wdepnąć, można się na nim poślizgnąć, zostać nim obrzuconym albo samemu się w nie wpakować. Lubi się przyklejać i śmierdzieć. I tyle. Nic ci nie zrobi, raczej cię nie zabije. Jeśli masz wrażenie, że w nim toniesz, to zazwyczaj jest to tylko wrażenie, bo rzadko (hehe) występuje w wystarczającej ilości. Chyba, że właśnie się na nim poślizgnąłeś i leżysz w nim twarzą. W takim wypadku odwróć głowę, wypluj, podnieś się i idź dalej. Zazwyczaj ciężko się go pozbyć, jak jest świeże, maże się i w ogóle, ale jak trochę obeschnie, to schodzi bez problemu i przykrego zapachu.
No i kupa może być naprawdę świetnym nawozem. Mogą na niej wyrosnąć naprawdę dobre rzeczy.
Nie wkładaj wszystkich jajek do jednego koszyka. I nie noś wszystkich koszyków na raz, o czym niezbyt często się wspomina. Nie chcesz się przecież przewrócić (bo na przykład się na czymś poślizgniesz) i zbić wszystkich za jednym zamachem. Wprawdzie nie da się zrobić omletu, nie tłukąc paru jajek, ale wypadałoby mieć nad tym chociaż pozór kontroli.
Mięso jest ze zwierząt. Tak, wiem, skąd się bierze mięso. Tak, wiem, jak je wziąć. Nie, nie uczyniło mnie to wegetarianinem, ale nauczyło mnie szacunku do tego, co jem.
Każda praca ma własny czas. Taki właściwy. Nie wiem, jak to dobrze opisać. Te wszystkie co masz zrobić jutro, zrób zaraz, albo wręcz przeciwne robota nie zając, nie ucieknie są o kant dupy rozbić. Jest robota, którą trzeba zrobić i nie ma co narzekać, że pada, że wieje i że ostatnia rzecz, którą chcesz teraz robić, to strzyżenie owiec. Trzeba, to trzeba. Shut up and get shit done. Ktoś czeka na twoją pracę i jest od ciebie zależny, ale masz strasznego kaca? Shut up and get shit done. Ale jest praca, którą można spokojnie odłożyć, zaczekać na bardziej sprzyjający biometr i świat się od tego nie zawali. Może nie jest to filozofia, która zaprowadzi mnie na szczyt korpo, ale nigdy się tam tak naprawdę nie wybierałem.
Owce są głupie. Odkąd mamy stadko owieczek, uznaję nazywanie przez kościół katolicki wiernych owieczkami za najbardziej perfidną metaforę w historii ludzkości. Uwielbiam swoje owce, są śliczne, kochane i smaczne, ale głupie jak but. W obliczu zagrożenia zbijają się w grupę zamiast pójść w rozsypkę i spierdalać. Nic nie wytłumaczysz, można tylko pędzić, przeganiać i zaganiać. Ostatnio dwie tak skutecznie wyżerały siano od spodu, że dały mu się przywalić. Dwa trupy na miejscu. No sheep, please. Dla porównania mamy też dwa kozły i to są naprawdę mądre stworzenia. Uparte i wredne, ale jednocześnie inteligentne i ciekawskie. Przy okazji w mitologii chrześcijańskiej są symbolem szatana. PSZYPADEG?
Poniżej możecie zobaczyć ich zdjęcia zrobione przez Gosię. Możecie też wpaść na jej stronę i dać jej zdjęciom trochę swojej miłości.
No i ostatnie, nie wiem, czy jednak nie ważniejsze niż lekcja pierwsza.
Dziewczyny lecą na chłopaków ze wsi. Przynajmniej ta najfajniejsza poleciała.
Ten materiał nie powstał we współpracy z ministerstwem rolnictwa. Ja tak sam z siebie, bo dawno nikt mnie nie pytał skąd jestem, a ja bardzo lubię o tym opowiadać.
Pozdrawiam serdecznie,
Prosty Chłopak ze Wsi