Od wczoraj gryzę się po palcach, żeby tego tekstu nie napisać. Tłumaczę sobie, że to poniżej mojej godności. Że to nie ma sensu.

Jaki cel miałoby mieć odnoszenie się do treści opublikowanej na papilocie? Jakiś biedny mediaworker sklecił głupotę o tym, czego nie powinny nosić kobiety w związku, żeby dorobić wierszówką do tej swojej najniższej krajowej. Ja, biedny bloger, za darmo to skrytykuję. Cały świat i tak będzie miał to gdzieś.

Ale nie. Nie mogę. Przeczytałem to, ciśnienie mi skoczyło i jeśli nie spuszczę pary, pisząc, to mi żyłka pęknie. Tym bardziej że chociaż mam świadomość, że wypowiedzi w tym tekście są wyssane z kciuka (czy co tam się ssie, żeby wyssać takie gówno głupoty), to jednocześnie nie bierze się to znikąd i są na świecie ludzie, którzy właśnie tak myślą. I kto wie, może to właśnie ty. Twój chłopak albo kolega. Sam, jakiś czas temu, powiedziałem coś podobnego. Więc jest nadzieja na zmiany i może ten tekst przyniesie jakiś efekt. Zrobię nim coś dobrego.
Albo przynajmniej dam wam trochę rozrywki, plując się bezowocnie na internetowego brukowca. Może nawet dostanę wylewu w trakcie pisania (innego niż wylanie na siebie  rosołku podczas czytania papilotowych bzdur, to już mamy za sobą, to już było wczoraj), umrę i papilot albo inny pudelek będzie mógł napisać Niszowy bloger umiera na ból dupy, pisząc o głupim artykule z internetu w nagłówku i będzie fejm.

Jeżeli nie chce wam się tam wchodzić, to nie ma sprawy, zrobiłem screeny mięsa, możecie w nie kliknąć.

Nie wiem, czy rozumiecie, dlaczego strzela mnie chuj. Ja sam do końca nie rozumiem. [To jest ten moment, w którym czytelnicy (są tu jeszcze jacyś?) mogą mi w tej chwili wytknąć, że dawno temu też napisałem o tym, czego nie powinny nosić kobiety. Jedyne, co mam na swoje usprawiedliwienie, to fakt, że pisałem o rzeczach, które najzwyczajniej w świecie uważałem (i wciąż uważam) za brzydkie. Niemniej jest mi głupio i dziś już bym tego nie napisał. A na pewno nie napisałbym tego tak.]
To, co mnie boli najbardziej w tym artykule, to chyba światło, w jakim ukazuje polskiego faceta. Faceta zakompleksionego, roszczeniowego, z podwójnymi standardami. Bo ja cały czas próbuję wierzyć, że polski facet taki nie jest. Że nie uważa, że kobieta w szpilkach jest puszczalska, że widoczny stanik to wyzwanie dla faceta. Cieszę się, że wszyscy wiemy, że legginsy to straszna wiocha, ale reszta tego tekstu to jest jakiś ponury żart.

Kobieta na szpilkach to desperatka. Co.
Zajęta dziewczyna powinna się bardziej szanować. Ale wolne mogą się nie szanować. Lepiej dla nas, c’nie?
Zarezerwowane dla ukochanego. Kobieta to nie stolik, cycki to nie bufet.
Biżuteria to sygnał […]. Wolę skromniejsze kobiety. Fajnie. Nieskromnym, obwieszonym biżuterią ladacznicom na bank właśnie ulżyło.
Kabaretki noszą striptizerki. Dobrze znasz te striptizerki? Przecież wolisz skromne.
Zajętej nie wypada. Co jej nie wypada?
Nie chcę, żeby moja kobieta zwracała uwagę. Ma się podobać mi, nie facetom na ulicy. Wiesz co? Świetny pomysł. Może każmy wszystkim naszym kobietom chodzić w kapturach i maskach, żeby przypadkiem inni mężczyźni ich nie zobaczyli i nie nabrali ochoty na jakieś głupoty. Niech się ubiorą od stóp do głów, jak są w miejscu publicznym. I niech w ogóle nie chodzą same po mieście, bo kuszą. Dlaczego nikt jeszcze na to nie wpadł? OH WAIT.

Nie pękła mi żyłka, spuściłem parę, więc pora na odtrutkę. Oto moja lista rzeczy, których nie powinna nosić kobieta. Zajęta czy nie.

Kagańca i smyczy (chyba że w łóżku na własne życzenie);
Lima pod okiem, bo zupa była za słona;
Siatek (możesz nazwać mnie staroświeckim);
Emu, baletek i sukienek z baskinką;
Parasolek w marszach. W ogóle kobiety nie powinny już maszerować w swoich intencjach – mamy 2017 rok, na bogów;
Lodówki na trzecie piętro. Bo żaden człowiek nie powinien;
Poczucia w sercu, że polscy faceci to pieprzeni troglodyci. Nie wszyscy tacy jesteśmy. I będzie tylko lepiej.

Mam nadzieję.