Zastanawialiście się kiedyś, czym pragną kobiety?

Ja tak. Nie “czego”, brak mi odwagi, żeby zadać to pytanie. Wiecie, najpierw musiałbym ogolić nogi, a później pozwolić suszarce kopnąć się prądem, tylko po to, żeby po wielu perypetiach dojść do jedynego słusznego wniosku, że kobiety pragną wszystkiego. Albo drugiego jedynego słusznego wniosku, że same nie wiedzą. Niech sobie Gibson skacze nad tak wysoko zawieszonymi poprzeczkami. Moje pytanie jest prostsze. Prostsze dla mnie, bo przypadkiem poznałem już odpowiedź. Czym pragną kobiety?
Obrazkami.
Wszystko wydało się, kiedy rozpakowując jej rzeczy, doszliśmy do pamiętników.
– Borze, ile tego tu?
– Wszystko z jakichś… Hmm… Szesnastu lat. Dzięki temu mój biograf będzie miał wyjątkowo łatwą pracę.
– Hah. Baba. A taki zeszyt ze ślubem planowanym od szóstego roku życia też masz?
– Nie bądź głupi, to nie amerykańska komedia. Tylko pamiętniki. Nie jestem jakaś nienormalna, ha-ha.

Zacząłem coś podejrzewać na wysokości “ha-ha”. Widzicie, K nigdy się tak nie śmieje. Uderza raczej w takie dziewczęce “hihi”. “Haha” też wchodzi w grę, kiedy coś bardzo ją rozbawi, ale to bardzo płynne “haha”. “Ha-ha” w warunkach naturalnych jeszcze nigdy u niej nie słyszałem. Dlatego zacząłem ją baczniej obserwować.
Właściwie wcale nie zacząłem, a cała reszta wydarzyła się sama z siebie. K postanowiła pokazać mi, jakich zasłon teraz szukamy, bo bardzo chcemy je mieć. Jestem jej strasznie wdzięczny, że stara się, żebym był na bieżąco z tym, czego w danej chwili pragnę. Tak się jakoś ostatnio składa, że większość rzeczy, których pragnę, ma wyposażyć jej nasze nowe gniazdo. I jest w paski. Tak jak te zasłony.

– Fajne. W sumie możemy zamówić, kasa powinna już przyjść. Mają dostawę do paczkomatów.
– To nie sklep, gupku. Pokazuję tylko, jakie masz znaleźć.
– Jak to nie sklep, to co tu robi tysiąc zasłon?
– No to przecież mój Pinterest. Sobie poprzypinałam zasłony, które mi się spodobały, i oto są.
– Pokaż mi to.

I uważajcie, o co prosicie, bo nie daj buk może się spełnić. Pokazała. Wszystko mi pokazała. Wszystko tam miała. A kiedy mówię wszystko, mam na myśli wszystko. Nie wiem, czy rozumiecie ogrom tego, o czym mówię. Na przykład fryzury. Nie tylko podzielone na różne pory roku i warianty długości. Jest nawet tablica “Fryzury, jakie mogłabym mieć, gdybym chciała być brunetką”, chociaż oczywiście nie chce, “Fryzury do dzieci”, czyli fryzury odpowiednie dla K-matki. I dokładnie tak samo ze wszystkim. Pomysły na urządzenie się, w oddzielnych wariantach dla domu i mieszkania. Sprzęt, ubrania, miejsca, jedzenie.
Całe życie, wszystkie plany, pragnienia i marzenia w formacie .jpg przypięte cyfrową pinezką do cyfrowej tablicy.

– K. Kiedy ty to wszystko zrobiłaś?
– Jak to kiedy? W międzyczasie.
– Czy właśnie to robiłaś, kiedy wczoraj wieczorem poprosiłaś mnie, żebym posprzątał kuchnię, bo musisz popracować przy komputerze?
– Ej, pomysły na zagospodarowanie poddasza same się nie znajdą. Nawet nie wiesz, ile muszę się napracować, żeby wiedzieć, czego chcemy.

Wiem. Teraz już wiem.