disclaimer: jeśli nie chcesz czytać mojego rantu na temat pretensjonalnych dupków mówiących, że papier jest lepszy niż czytnik, ani nie interesują cię moje peany na cześć Kindle, to zjedź na sam dół strony – tam znajdziesz info o aktualnym promo na czytniki i główne różnice między dostępnymi modelami.
Są wśród ludzi dwa typy, które spotkasz dopiero wtedy, kiedy ujawnisz się jako posiadacz Kindle. Jedni to strasznie pretensjonalne dupki, a drudzy to grupa docelowa tego wpisu.
Te pretensjonalne dupki to wszyscy, którzy twierdzą, że dotyk papieru jest dla mnie nierozerwalnym elementem obcowania z książką albo o borze, jak można czytać książkę, która nie pachnie drukiem i tym podobne bzdury. Jeśli to czytasz, pretensjonalny dupku, to wiedz, że nie masz prawa się na mnie obrażać za nazywanie cię pretensjonalnym dupkiem, bo kiedyś byłem takim samym pretensjonalnym dupkiem jak ty. Na szczęście można się z tego wyleczyć.
Jeśli masz Kindle, to już wiesz, jeśli nie masz, a chciałbyś, to musisz wiedzieć, że równie często (czyli bardzo często), co pretensjonalnych dupków, przyciąga ludzi, którzy o niego pytają. /lata po publikacji tekstu, ponad 15 lat od premiery pierwszego czytnika z e-ink, a ludzie dalej o nie pytają, jakby były jakąś nowinką – przyp. Konrad w 2021, jak wszystko czerwone/ Jedyna rzecz, którą mam, a o którą ludzie pytają mnie częściej, to dziewczyna, a jako typowy przedstawiciel swojego pokolenia mam przecież masę rzeczy, o które można pytać i ogromną potrzebę, by o nich opowiadać. I właśnie do tej drugiej grupy, ludzi pytających, kieruję ten tekst. Żeby już zawsze, zamiast ciężko wzdychać i z łaską odpowiadać, rzucać linkiem i poprawiać sobie statystyki.
Gdybyśmy uśrednili te wszystkie pytania, wyszłoby coś w stylu “O! Masz Kindle! Polecasz?!”.
Tak, mam! Tak, polecam! Nie, nie rozumiem, czemu krzyczymy!
Kindle to prawdopodobnie najlepsza rzecz, jaka przytrafiła się mojemu czytelnictwu. Naprawdę czyta się go dużo wygodniej niż papierową książkę. Na tyle wygodnie, że czytam w miejscach, w których wcześniej nie czytałem. Widząc długą kolejkę w sklepie, podjeżdżając tylko jeden przystanek, czekając dwie minuty na autobus i w wielu innych sytuacjach, kiedy normalnie sięgnąłbym po telefon, byleby tylko uniknąć potencjalnie kłopotliwych interakcji z otoczeniem, sięgam po czytnik. /to się zmieniło, ale pewnie dlatego, że dużo mniej czasu spędzam w kolejkach i komunikacji miejskiej. Wcale nie przez TikToka/ Czytam dwie strony w czasie, w którym wygrzebałbym z torby książkę i znalazł właściwą stronę. Nie zliczę, ile książek więcej przeczytałem dzięki takiemu mikroczytelnictwu.
Czytaniu w dziwnych miejscach sprzyja jego wytrzymałość. Mój Kindle ma jakieś cztery lata /już prawie 9, cały czas korzystam z tego samego egzemplarza Paperwhite wygranego w konkursie/ i naprawdę trudno dostrzec na nim jakiekolwiek ślady użytkowania poza odciskami moich tłustych paluchów na ekranie (przy okazji – ślady objadania się przy czytaniu z ekranu usuwa się łatwiej niż z papieru). Zaliczył bliskie spotkanie z piaskiem na plaży, wodą w wannie, chodnikiem i paroma innymi czynnikami, mniej lub bardziej naturalnymi, które zniszczyły mi ulubione książki w wersji tradycyjnej.
Bateria trzyma długo. Nie mam pojęcia ile – nigdy mi się nie rozładował. Czytam sporo, a czasami nie wtykam mu nic w gniazdko przez tydzień i więcej, a jak już wtykam, to na chwilę. Doładowuję go po dwie, trzy godziny, jeśli wiem, że będę w drodze, i to w zupełności wystarczy. Za to K rozładowuje swojego bez przerwy w najmniej oczekiwanych momentach. Oczywiście to nie jego wina, ale to też na pewno NIE JEJ WINA. K rozładowałaby wszystko, nawet wywrotkę węgla, zwłaszcza gdyby miała jej nie rozładowywać. /to się oczywiście zmieniło, bateria się zestarzała, ale nawet po 10 latach bateria spokojnie wytrzymuje mi tydzień/
No i setki książek w kieszeni, zamiast garba od jednej średniej grubości książki w twardej oprawie, robią robotę. Tak jak możliwość ustawienia kroju liter i ich rozmiaru.
(MOIM ZDANIEM) NAJWIĘKSZA PRZEWAGA KINDLE
To coś, o czym nikt nie pisze. Serio. /nawet teraz, po latach, nikt się tym nie zachwyca, a to jest dla mnie wciąż najlepsza rzecz na świecie/ Czytałem kilka tekstów o czytnikach przed napisaniem własnego i nikomu nie wpadło do głowy o tym napisać. Nie wiem, czy dla innych to zbyt oczywiste, czy zupełnie nikt nie uważa tego za ważne, ale dla mnie to killer feature. Spójrz na to zdjęcie. Nie przejmuj się jego jakością, robiłem je kalkulatorem.
Widzisz? No jak nie? Spójrz jeszcze raz. Tym razem na dół strony. Po prawej patrz. Prawej! No co tam jest? Albo czego nie ma? Teraz widzisz? Tak. Nie ma podanej strony. Oczywiście możesz włączyć podgląd lokacji. Kindle może wyświetlać twoje postępy procentowo albo szacować czas pozostały do końca. Tylko po co? Najlepszą cechą Kindle jest to, że może tego nie robić. Usuwa największą wadę analogowych książek. Książka w tej formie nie spoiluje ci swojego zakończenia. Przypuśćmy, że czytasz kryminał. Główny bohater znajduje się w sytuacji pozornie bez wyjścia albo wydaje się być tuż przed rozwikłaniem zagadki. Niby emocje są, ale widzisz, że do końca masz jeszcze co najmniej sto stron. Meh. To na pewno nie to. Czytając na Kindle, nie masz o niczym pojęcia. Nigdy. Może wydawać się to błahostką, ale K nienawidzi mnie za wyłączenie jej pozycji w książce, odkąd “nagle i zupełnie niespodziewanie” skończył się jej “Czerwony płatek i biały”. Bez porządnego zakończenia. Pieprz się, panie Michel Faber. Moja dziewczyna cztery dni chodziła zła przez jakąś prostytutkę, a ja nie mogłem dojść, o co chodzi.
Pamiętajcie, że za każdym razem, kiedy ktoś mówi, że czytanie książek na e-papierze nie ma klimatu, gdzieś na świecie znany pisarz uśmierca uwielbianego bohatera. Kupując czytnik, nie podpisujesz cyrografu. To tylko kolejny sposób, w jaki możesz obcować z książką. Ja od kilku lat dzięki czytnikowi czytam zdecydowanie więcej, oszczędzając miejsce na regałach dla tytułów wyjątkowych i albumów, których wcześniej nie kupowałem prawie wcale. Na moich półkach w końcu znalazły się kredowe strony pełne roznegliżowanych aktorek, fotosów z planów zdjęciowych i innych wspaniałych rzeczy w twardej oprawie, które nigdy mi się nigdzie nie mieściły przez pożałowania godne zamiłowanie do taniego fantasy.
Dużo lżej mi się żyje, odkąd stos książek, których nigdy nigdy nie przeczytam, zajmuje megabajty zamiast sześciennych metrów.
PROMOCJA W LISTOPADZIE 2021
W tym roku Amazon oficjalnie wystartował w Polsce, więc w końcu możemy zamówić czytniki bez kombinowania z wysyłką z Niemiec. Do 24 listopada, do 9 rano, w polskim sklepie dostępne są dwa modele objęte promocją:
Kindle – podstawowa wersja czytnika kosztuje w tej chwili 280 zł zamiast 400, czyli 30% taniej niż zwykle. Od niedawna najtańsza wersja posiada podświetlenie ekranu, co było do tej pory największą przewagą droższego modelu Paperwhite.
Kindle Paperwhite – flagowy model, na promocji za 570 zł to najnowsza wersja czytnika, z którego korzystam. Do tej pory wyróżniał się podświetleniem ekranu. Teraz jego główne przewagi to wyższa rozdzielczość, mocniejsze, regulowane podświetlenie i wodoodporność.
Który czytnik wybrać? Do tej pory odpowiedź była prosta, podświetlenie w czytniku to wspaniałe rozwiązanie – pozwala wygodnie czytać bez zapalania w nocy lampek, co przydaje się przy marudnym współspaczu albo podczas podróży. Ale odkąd mają to oba modele, sprawa jest odrobinę trudniejsza. Ja wybrałbym Paperwhite, bo czytnik to sprzęt na lata, więc różnica niespełna 300 zł nie wydaje się tak wielka. Jeśli jednak twój budżet jest ograniczony, zwykły Kindle w zupełności ci wystarczy. Różnicy w rozdzielczości nie zauważysz, dopóki nie poczytasz na czytniku z wyższą, a wodoodporność nie powinna być tak wielkim problemem, dopóki szanujesz ten sprzęt chociaż trochę. Mój przyjaciel ma podstawowy model Kindle, jeszcze bez podświetlenia, przeciągnął go przez niezliczoną liczbę plaż i basenów i dalej wszystko z nim w porządku.
Wszystkie linki w tym tekście to linki afiliacyjne, co oznacza, że Bezos odpali mi 10% prowizji, jeżeli kupisz czytnik z mojego polecenia. Obiecuję, że wydam wszystko na głupoty.
PS Poza modelami objętymi promocją na polskim Amazonie można dostać też Kindle Paperwhite Signature Edition za 870 zł. Czy warto dopłacać 300 zł za bezprzewodowe ładowanie i automatyczną regulację podświetlenia? Moim zdaniem, w przypadku urządzenia, które ładuje się raz na kilka tygodni #niebardzo, ale jak cię stać, to co ja ci będę zabraniał.
Z kolei na niemieckim Amazonie można dostać Kindle Paperwhite 4 za 85 euro, czyli około 400 zł i warto go rozważyć, jeśli jesteś między budżetami, bo będzie lepszy niż podstawowa wersja i jest dostępny w ciekawych wersjach kolorystycznych (co nie ma w sumie znaczenia, bo i tak pewnie wsadzisz go w okładkę) oraz Kindle Oasis za 170 euro zamiast 230. Oasis to model premium, który wyróżnia przede wszystkim inna konstrukcja – większy ekran, szersza ramka pozwalająca wygodniej trzymać czytnik i zmieniać strony fizycznymi przyciskami, zamiast dotykając ekranu. Niestety niemiecki Amazon wysyła do polski tylko model Paperwhite, żeby zamówić Oasis trzeba skorzystać z usług pośrednika. Pamiętajcie, że klikając flagę obok paska wyszukiwania, można zmienić język na polski lub angielski, jeśli ktoś się boi szprechania.