Wiecie, jak najłatwiej zamienić kampanię reklamową w kampanię społeczną?

Na przykładzie bielizny:
Zamiast bardziej zgrabnych modelek trzeba wziąć mniej zgrabne modelki.
Zabiera się kolory, bo jak ma być angażująco, to musi być w czerni i bieli.
Teraz wystarczy pierdolnąć jakiś hashtag na pół ekranu (nie ma kampanii społecznej bez hashtaga. Nie ma i już) i voila.
Niesie się po sieci lepiej niż “wycieknięty” piąty sezon “Gry o Tron”.

Ta reklama istnieje. Możecie ją sobie obejrzeć, jeśli nie mieliście okazji (chociaż trudno mi w to uwierzyć, bo mi przewija się na wszystkich kanałach, od Fejsbuka po Twittera od jakiegoś tygodnia).

Na pierwszy rzut oka wszystko ładnie i pięknie. Kobiety z wagą powyżej średniej mówią do kamery, że czują się seksowne. No i super! Dlaczego miałyby się tak nie czuć? W idealnym świecie wszyscy czulibyśmy się seksownie. Są takie kobiety. Są mężczyźni, którym się podobają. Jest sklep, który sprzedaje bieliznę dla takich kobiet. I jest reklama tego sklepu.

A na końcu tej reklamy hasełko w oczywistej opozycji do Victoria’s Secret.
#ImNoAngel.

No i bardzo dobrze, drogie panie. Nie jesteście aniołkami. Tylko, tak zupełnie między nami, nie musicie tego obwieszczać całemu światu. Widać to na pierwszy rzut oka.

Feministki zachwycone, media zachwycone, bo ta kampania ma ukazać różnorodność kobiecych ciał i kobiecego piękna.

No nie wiem. Może moje oczy nadają się do wymiany, ale ja w tej reklamie nie widzę różnorodności. To jest jeden typ sylwetki. Sylwetka z nadwagą albo nadwadze bliska. Nie jestem pewien. Nie jestem specjalistą, mało mnie obchodzi, ile kto waży.

Ja w tej reklamie widzę opozycję.

Opozycję niebezpiecznie bliską ulubionej broni wszystkich zakompleksionych. Wzbudzania poczucia winy.

Nie jesteśmy Aniołkami.

Patrz VS, patrz i czuj się źle, bo przez lata ukazywałaś wyidealizowany i niewłaściwy wizerunek kobiecego piękna.

Patrzcie Aniołki, patrzcie i czujcie się źle, bo nie jesteście prawdziwymi kobietami, jesteście modelkami. Kobiety czują się przez was źle. My czułyśmy się przez was źle, dlatego jesteśmy od was lepsze.
Patrzcie mężczyźni, patrzcie i czujcie się źle, za te wszystkie razy, kiedy trzepaliście, myśląc o Aniołkach, a nie o nas.

Nie, wszystkie nieaniołki. To wy się pieprzcie, jeśli żeby poczuć się seksowne, musicie najpierw wymierzyć policzek królowej balu i wszystkim, którzy marzyli, żeby się z nią przespać.

Nie będziesz seksowna, dopóki nie zrozumiesz, że to nie waga, rozmiar stanika, kształt pośladków, bielizna, sukienka albo makijaż czynią cię seksowną.
To bycie seksowną czyni cię seksowną.

Już zupełnie pomijam fakt, że jako społeczeństwo tracimy resztki zdrowego rozsądku i zdolność do rozumienia rzeczy podstawowych.
Nikt cię nie zmusza do wyglądania jak Aniołek. To nie jest jedyny właściwy wzór piękna.
To jest pewien kanon.
Pamiętasz posąg Dawida? Myślisz, że w XVI wieku wszyscy mężczyźni tak wyglądali?
Nie. Dawid był ideałem.
Czy ktoś linczował Michała Anioła (i ewentualnego modela/modeli) za promowanie nierealnych standardów?
Jakoś nie przypominam sobie żadnego zachowanego źródła. Za to pamiętam, że był mężczyzna, który zwrócił rzeźbiarzowi uwagę na rzekomo krzywy nos.

#ImNoAngel to zwykły skok na kasę i sławę, zbudowany na hejcie. To taki sposób poprawiania sobie samooceny.
Najpierw napiszę na Pudelku, że Siwiec to brzydka idiotka, później jakiejś blogerce w komentarzu, że jest brzydka, głupia i nie ma gustu, a na koniec pierdolnę na Insta fotkę z hashtagiem #ImNoAngel. I #nomakeup, tylko najpierw się pomaluję. Niech ludziom będzie głupio. Niech mówią mi, że jestem piękna. Taka jestem zajebista.

Nie.
Nie musisz być Aniołkiem, ale to ważne, żebyś nie była antyAniołkiem.

Bycie hejterem nie jest zajebiste.
Bycie hejterem nie czyni seksownym.

A jeśli jednak czyni, jeśli ja nie mam racji, to:
#ImNoAvenger
#ImNoCalvinKleinMaleModel
#SześciopakiDoPaki
#StopSuperbohateromTworzącymWyidealizowanyWizerunekMężczyzny
#PrawdziwiMężczyźniMająOdstająceBrzuszki