Jestem nieskomplikowanym człowiekiem. Człowiekiem prostych potrzeb, rozrywek i przyjemności. Jako taki czerpię niezrównaną rozkosz z wytykania błędów.

Szczególnie, kiedy mogę za jednym zamachem wytknąć błąd całej bez mała ludzkości.
Szczególnie, kiedy oduczenie się tego wpłynęłoby w ogromnym stopniu na jakość naszego życia.

Kiedy mówiłem o “bez mała całej ludzkości”, miałem na myśli całą ludzkość, z marginesem błędu na dyżurnych komentatorów od “uogólniasz” i “a ja wcale tak nie robię”, którzy oczywiście też to robią.
Ja to robię, ty to robisz, on, ona, ono robi. Niezależnie pod jaką szerokością geograficzną mieszkasz. Czy pochodzisz z amerykańskiej metropolii, czy inuickiego igloo. Czyś szamanem z indiańskiego rezerwatu, czy księdzem z Wąchocka. Blogerem czy dziennikarzem. Wykładowcą czy studentem. Konduktorem czy pilotem. Ekspedientką czy prezesem. Jeśli w jakikolwiek sposób komunikujesz się z drugim człowiekiem, to w którymś momencie popełniasz dokładnie ten sam błąd co cała reszta ludzkości.
Zakładasz, że ktoś powinien wiedzieć.

Pierwszy z brzegu przykład, coś, co spotkało nas wszystkich. Zwykła rozmowa i zejście na tematy kulturowe.

Jakim cudem tego nie oglądałeś/słyszałeś/czytałeś/blablabla/cokolwiekinnego? Wszyscy to znają, przecież to, człowieku, klasyka!
Jak mogłeś nie oglądać “Blob, zabójca z kosmosu”. Przecież to podstawa kina science fiction!
Nie wiesz, kim jest Madame Butterfly? Nie chodzisz do opery? Jak, kurwa, można nie chodzić do opery? Masz ty w sobie choć odrobinę kultury, pachole pierdolony?
Uważam, że Saul Hudson jest najlepszym współczesnym gitarzystą. Nie wiesz kto to? Chuja wiesz o muzyce? Wymień pełen skład Slayera!

Albo w pracy.

Co ty, nie wiesz jak ksero obsłużyć?
Jak to o której przychodzi gość z kanapkami?
Oczywiście, że nie masz szans na awans. Kobiety w tej firmie nie awansują, głuptasie. Czego się spodziewałaś?

Albo w łóżku.

Mocniej, mocniej, mocniej ty pieprzony mięczaku! Nie tak mocno! Chcesz mnie udusić? Nie wiesz, gdzie leży granica?
Jak to gdzie jest moja łechtaczka? Na północny zachód od mojego punktu G.
Nie po jajkach, nie wiesz, że mam tam łaskotki? Wypad z łóżka i wracaj do szkółki niedzielnej, amatorko.

Byliśmy tym człowiekiem. Tym, który to usłyszał i, co gorsza, tym, który to powiedział.
Byliśmy nim w tej czy innej sytuacji.

Ja byłem nim wczoraj, odpowiadając lekko złośliwie dziewczynie, która zwróciła mi uwagę na pisownię “O borze”. Dla mnie i dla większości z was jest oczywiste, że to jedyna poprawna odmiana słowa buk. Tak jak to, że jego synem jest słodki jeżu. Dla niej nie.

Jestem nim za każdym razem, kiedy zakładam, że mój rozmówca wie, kim są Kominek i Segritta, co znaczy słowo parenting, a na blogach zarabia się miliony.

Jesteśmy tym człowiekiem w pracy, na imprezie, w szkole, na spotkaniu wspólnoty wyznaniowej, w restauracji i w każdej innej sytuacji, kiedy wychodzimy z założenia, że to, co oczywiste dla nas, jest oczywiste dla naszego odbiorcy.
Nie jest.
Jedną z pierwszych rzeczy wpajanych młodym studentom dziennikarstwa, a zarazem jedną z pierwszych, którą zapominają po opuszczeniu murów uczelni, jest świadomość, że czytelnik ma prawo nie wiedzieć. Nie znaczy to, że należy traktować go jak idiotę (chociaż prawdopodobieństwo, że nim jest, jest ogromne). Należy po prostu pamiętać, że różnimy się wychowaniem, doborem lektur i zainteresowaniami. Mamy inne wykształcenie, inną pracę. Nasze obszary doświadczeń nie są i nie będą takie same.
I niech tak zostanie.
Po prostu dajmy sobie nawzajem prawo do niewiedzy.

Wszyscy wiemy, jak kończy się zakładanie, że ktoś wie, o co chodzi.
Albo się domyśli, jak w przypadku Romea i Julii.
Jak to nie wiesz?
Jak to, kurwa, Szekspira nie czytałeś?