Po krótkiej nieobecności spowodowanej upałem i niedyspozycją waszego ulubionego blogera (niechęć do robienia czegokolwiek, co nie jest związane z wodą i robieniem niczego, uważam właśnie za niezawinioną niedyspozycję, a każdy, kto śmie twierdzić inaczej, jest zwykłym hipokrytą) powracają wśródki. Będzie muzyka, będą robaki, będzie seks.
Wielkimi krokami zbliża się Woodstock. Wprawdzie nie miałem okazji wybrać się tam gdzieś od 2006 roku, ale co roku na początku sierpnia z przyjemnością wspominam tamten tydzień nad Odrą. Jeśli kiedyś tam wrócę, to po to, żeby napisać relację w stylu gonzo. Coś jak ta z RollingStone opisująca pamiętny Woodstock ’99. Tylko lepiej. Jeśli się wybieracie, warto zerknąć, żeby na miejscu przekonać się, jak grzeczna jest to impreza w porównaniu z tym, co było kiedyś.
Spokojniejsi, których przeraża wizja kilkuset tysięcy ludzi i błota, mogą usłyszeć jak brzmi las. Ja wiedziałem, że w drzewie zapisana jest jego historia, ale fakt, że zapisana jest też muzyka, to dla mnie coś niesamowitego. To jeden z tych niewielu przypadków, kiedy naprawdę brakuje mi słów, a nie udaję, że brakuje mi słów, bo nie chce mi się gadać. #chcętonawinylu
Jeśli, tak jak ja, przeżywacie (oczywiście, że przeżywacie) teraz inwazję much i komarów, wejdźcie tu i przekonajcie się, dlaczego wcale nie jest tak źle. A później dziękujcie matce biologii, że można tych drani ukatrupić packą/gazetą/kapciem/swoim chłopakiem, jeśli jesteś kobietą/swoim kotem, jeśli jesteś kobietą samotną.
A żeby otrząsnąć się z przerażającej myśli o gigantycznych owadach, idźcie i podziwiajcie seksownych geniuszy. Przy okazji możecie spróbować wyłapać moich sześciu ulubionych pisarzy. Dla pierwszej osoby, której się uda, wyjątkowa nagroda. Zawsze wiedziałem, że dobry wygląd i talent idą w parze. Lucky me.
That’s all folks. Kto się cieszy, że wśródki wracają, łapa w górę. Kto nie, niech zamilknie na wieki.