Co gorsza, nie ma też już wzoru, który można ostentacyjnie odrzucić, jak robiliśmy chociażby ze wszystkim, co reprezentowali nasi rodzice. Różnica między pokoleniami zatarła się prawie zupełnie. Nikt nie chce być dorosły, żyjemy w czasach wiecznych dzieci. I dzieci, którym przytrafiły się własne dzieci. Matka z córką, są w tym tygodniu rockowymi zdzirami, w przyszłym nałożą hipisowskie sukienki. Ojciec i syn w weekend wymieniają się geekowskimi koszulkami, ale do szkoły i pracy pójdą tylko w stylu preppy. A to wszystko przy akompaniamencie najnowszego przeboju Beyonce.
To kim jesteśmy, już nie określa naszego ubioru. Teraz ubiór definiuje nas. Pamiętam czasy, kiedy można było nieźle dostać, za noszenie koszulki kapeli, której nie znasz. To już nie wróci, odkąd można je kupić w każdej sieciówce. Razem z różową ćwiekowaną ramoneską.
– Dzwoniła do mnie kuzynka! W H&M są koszulki z Beksą!
– Dobra, jedziemy.
Szukamy, szukamy i znaleźć nie możemy. Znaleźliśmy więc kogoś, kto tam pracuje.
– Dzień dobry, szukam koszulki z beksą.
– Z czym?
– No z “Cry-baby”.
– ? – pani jest wyraźnie zagubiona, więc postanawiam pomóc
– Moja dziewczyna szuka koszulki z Johnnym Deppem.
– Aaaaa! O tam wiszą.
K jest niewypowiedzianie smutna, kiedy okazuje się, że to cienka dziurawa szmata za 80zł. Dla mnie smutniejsze jest to, że dziewczyny zabierające ją do przymierzalni nie mają pojęcia o co chodzi z podpisem pod portretem swojego idola. Ani kim jest John Waters.
Są tylko dwie rzeczy, których szafiarkom nie wybaczę. Kochałem moją skórzaną kurtkę. Była “symbolem mojej indywidualności i mojej wiary w wolność jednostki”. Niestety, odeszła na przedwczesną emeryturę przytłoczona zalewem badziewia z ekoskóry. Marlon Brando przewraca się w grobie. Tak jak John Belushi widząc te wszystkie fejkowe Ray Bany. Nałożone do biało-różowych Air Maxów.