Lubię zabawy językiem. Słowami, ich związkami, znaczeniami. Lubię je ot tak, jak entuzjasta, nie jak jakiś zboczony gramatyczny nazista. Jeśli już jest w tym odrobina zboczenia, to raczej niewinnego fetyszyzmu. Ładne słowa, we właściwym kontekście i ładnych zdaniach działają na mnie równie mocno jak koronkowa bielizna albo długie nogi. Nie mógłbym być z kobietą, która nie potrafi ładnie mówić.

Oczywiście fakt, że ktoś używa ładnych słów, składa je w ładne zdania albo po prostu wyraża się poprawnie nie świadczy jeszcze, że masz do czynienia z osobą dobrą i inteligentną. Samo krasomówstwo jest niczym. Jednak przykładając wagę do słów, można w prosty sposób wykluczyć ze swojego otoczenia idiotów. Na przykład skreślić z miejsca tych wszystkich, którzy “bynajmniej” stosują zamiennie z “przynajmniej”. Czyli do niedawna prawie każdego poniżej dwudziestego roku życia. I z połowę tych powyżej.

Ale są też błędy tak powszechne, że aż trudno się obrażać na tych, którzy je popełniają. Szczególnie kiedy chodzi nie o pojedyncze słowa, a o związki frazeologiczne czy zdania. Idealnym przykładem są przysłowia, o których pisała już kiedyś Seg, psując mi tym samym wcześniejszy pomysł na wstęp do tej notki. To przez nią musieliście czytać o mojej miłości do słów, mimo że nie ma to praktycznie żadnego związku z tematem dzisiejszej notki. Niepotrzebnie upewniałem się, czy przypadkiem już gdzieś kiedyś nie czytałem o wyjątku potwierdzającym regułę. Wybaczcie jej, wybaczcie mi i przejdźmy do sedna tej notki. Do kobiecej logiki.
“Kobieca logika” to jeden z najbłędniej używanych związków frazeologicznych w języku polskim. Nie wynika to jednak z nieuctwa, a całkowitego niezrozumienia kobiet. Bo błąd ten najczęściej, choć nie zawsze, popełniają mężczyźni. Kobiecą logiką wzdycha się w knajpach, użalając się na baby w męskim gronie. Komentuje i – tak – już – wystarczająco – seksistowskie – niby – zabawne – rzeczy – z – internetu. Całkowicie błędnie przyjmuje się, że kobieca logika to logiki brak albo akcje stojące z logiką na bakier. Ma to tyle sensu co “cofanie się do tyłu”.
Kobieca logika to nazwa specyficznego procesu myślowego dostępnego tylko i wyłącznie dla płci pięknej i całkowicie niezrozumiałego dla mężczyzn. To taki ciąg asocjacyjny. Kobiety myślą skojarzeniami i w drodze od punktu A do punktu C, która dla mężczyzny wiedzie po prostu przez punkt B, potrafią zahaczyć o dowolne inne litery. Dowolnego alfabetu. I czasami cyfry.
Mam dla was idealny przykład z dziś. Porządkując stare zdjęcia, podesłałem jedno K z prostym pytaniem. “Kiedy?”.
Ja doszedłem do tego tak:
Ostatni raz używałem tego aparatu trzy lata temu, kiedy zepsuł mi się smartfon. To zdjęcie ma trzy lata.
K otrzymała ten sam wynik, ale w zupełnie inny sposób:
Masz już torbę z Marlboro, buty z River Island są jeszcze w niezłym stanie, a syn Rafała ma teraz rok, czyli to było w 2011.

Długość rozumowania niby ta sama, ale o ile głębsza. Ile w tym jednym zdaniu zawiera się obrazów. W jaki sposób się ze sobą łączy fakt posiadania torby, stan butów i wiek dziecka przyjaciela? Może wiedzieć tylko ona. Dla niej te wszystkie obrazy mają znaczenie, układają się w bardzo specyficzny i równie osobisty ciąg. Niezrozumiały dla całej reszty, ale bez wątpienia logiczny.

I ta wiedza powinna nam wystarczyć. Świadomość, że kobiety są logiczne. I że czasami zachodzą za daleko.
To na przykład te sytuacje, kiedy nagle, ni stąd, ni zowąd, z dupy wręcz, wyskakują z jakimś słowem, pomysłem albo monologiem. Jak masz pecha, to ciągiem na głos. Jedyne co można wtedy zrobić, to przeczekać. Albo zrestartować.
Jedziemy samochodem. Ja prowadzę, więc nie myślę. Ona nie prowadzi, więc myśli.
– Ciekawe, czy zmieściłabym się cała w szczęce tego rekina.
– Jezu, którego rekina?
– No tego ze “Szczęk”.
– Skąd ci to przyszło do głowy? Przecież nie leciały ostatnio nigdzie.
– No bo tam stał bocian, a ja kiedyś miałam takie buty od mamy, co się bardzo jej podobały, takie czerwone rzymianki, a ja zawsze miałam duże stopy i starsze siostry się ze mnie śmiały, że wyglądam jak bocian, a ja ostatnio na Discovery widziałam, jak krokodyl zjada bociana, a później jak większy krokodyl zjada rekina, ale ten rekin ze “Szczęk” był przecież większy i tak się zastanawiam, czy na tyle duży, żebym się zmieściła. Myślisz, że powinnam kupić rzymianki?

Także ten. Logika.