Od lat wiem, że początek stycznia będzie dla mnie czasem bolesnym. Czasem, w którym będę zmuszony podjąć wiele trudnych decyzji. Zmagać się na równi z samym sobą i ludźmi, którzy mnie otaczają. A wszystko przez przez Wielką Orkiestrę Świątecznej Pomocy i jej niezawodnego dyrygenta, Jurka Owsiaka.
A właściwie nie przez nich, tylko przez reakcje, które wywołują. Głównie wśród swoich przeciwników. Czyż to nie zabawne? Jeden z tych niewielu facetów w Polsce, którym naprawdę chce się coś zrobić, zebrał wokół siebie rzeszę podobnych zapaleńców i rozkręcił akcję niepowtarzalną w skali światowej. Po to, żeby pomagać innym. Jakim cudem może mieć przeciwników? No widać może, a ja w tym miejscu nie mam zamiaru ich nawracać. Radzę sobie z nimi w dużo łatwiejszy sposób.
Co roku przez moją fejsbukową ścianę przewija się od kilku do kilkunastu postów i komentarzy osób, które Orkiestry nie lubią. A dla mnie jest to doskonała okazja, żeby zrobić małe czystki wśród znajomych. Bo możesz sobie Orkiestry nie lubić. Cóż, nie rusza cię taka dawka pozytywnej energii i realna i widoczna pomoc będąca jej wynikiem? Ok, twoja sprawa. Uważasz, że Caritas lepiej wydałby te pieniądze. Masz do tego prawo. Ale nie próbuj tłumaczyć mi, że robię źle wrzucając kasę do puszki, licytując lub trzymając kciuki w nadziei na kolejny rekord.
Ale ja nie chciałem o tym. Nikogo dzisiaj do niczego nie będę namawiał. Dzisiaj porozmawiamy o wośpowych aukcjach pod patronatem blogerów. Ostatnio zagaiłem temat na fanpage`u.
(function(d, s, id) { var js, fjs = d.getElementsByTagName(s)[0]; if (d.getElementById(id)) return; js = d.createElement(s); js.id = id; js.src = “//connect.facebook.net/en_US/all.js#xfbml=1”; fjs.parentNode.insertBefore(js, fjs); }(document, ‘script’, ‘facebook-jssdk’));
Czy muszę mówić, jak bardzo zasmuciła mnie wasza reakcja na aukcję Kasi Tusk? Jeszcze bardziej niż komentarze pod tym artykułem na Pudelku. Wiadomo że to ściek internetu, co najmniej tak samo jak komentarze na Onecie. Ale wy? Moje własne dziewczyny? Zareagowałyście tak, jakby znaczenie miała wartość wystawianych przedmiotów. Jedyne, co w tym wypadku się liczy, to pomoc, którą sprzedaż tego boxa przyniesie. Nie to, że ma hajs i stać ją na więcej. Nie dociekania, czy to aby nie jest reklamowanie glossyboxa. Efekt. Tylko końcowy efekt.
Bo w pewien sposób to przecież jej dzieło. Skoro webkomiksiarze dzielą się swoją pracą, jak Zuch, który wystawia kubki ze swoimi paskami, lub Pan Rysownik, który sprzedaje rysunek kota na zlecenie, jeśli Paulina z From movie to kitchen może wystawić swoją książkę z autografem, to dlaczego Kasia nie może podzielić się pudełkiem, które stworzyła? Tym bardziej, że jak widać chwyciło i na tle innych blogerskich aukcji jej wypada całkiem nieźle.
Przy okazji, skoro już podrzuciłem parę aukcji, to dorzucę jeszcze te kilka spośród blogowych, które szczególnie przypadły mi do gustu.
3. Dożywotni karnet na frytki. Dożywotni. Frytki. Jedzonelka i Wygrywam z anoreksją wiedzą, co w życiu ważne. Frytki i pomaganie.
4. Wybuchająca beczka w zestawie z “Wybuchającymi beczkami”? Bombowo Krzyś.
5. Szpilki od Jessiki Mercedes. Brałbym, ale za małe i na K, i na mnie.
6. I to, co dla was najważniejsze. Moim zdaniem najfajniejsza aukcja tego roku. No gdzie indziej możesz kupić najładniejszego bloga w Polsce? Nigdzie. Tylko tu, dzięki Tomkowi.
Naszej aukcji nie znajdziecie. Za długo się kłóciliśmy, czy wystawiamy randkę ze mną, czy z K. Może za rok? Może do tego czasu skomponuję własnego glossyboxa?