Lubię, gdy do mnie piszecie. Jeszcze lepiej, kiedy odpowiedzi na wasze maile stają się notkami. Karolina ma problem z gejami, rajstopami i peep-toe, a ja staram się jej pomóc.
Karolino, odpowiadam. Dla dobra Twojego, mojego, i wszystkich kobiet niepewnych o przyszłość nylonu. Jeśli nie będę się długo odzywał, albo zamkną mi bloga, to znaczy że dopadło mnie środowisko LGBT.
Nie czuję się na siłach, żeby polemizować na temat mody damskiej z mody tej projektantem. Ale bardzo chętnie podejmę dyskusję z gejem, na temat tego, co dla heteroseksualnych facetów jest seksowne. Nie twierdzę, że przez homoseksualizm nie zna się na kobietach. Raczek też jest gejem, a to za jego czasów Playboy wzbijał się na wyżyny. Ja twierdzę, że geje nie znają się na mężczyznach. Tak samo jak kobiety.
Tylko dwa rodzaje facetów zwrócą uwagę na to, że do szpilek bez palców nałożyłaś rajstopy. Pierwszą z nich będą waginosceptyczni projektanci mody. Ich obrzydzisz, ale przecież to i tak nie ma znaczenia. Druga to fetyszyści rajstop, którzy poczują wszystko, oprócz obrzydzenia.
Drogi Dawidzie Woliński. Trzeba czegoś więcej niż rajstopy, żebyśmy zaczęli uciekać od zmysłowej, biuściastej blondynki.
Nie rozumiem jednak, dlaczego wolicie nosić je niż pończochy. Zupełnie niesprawiedliwie zostały zepchnięte do rangi erotycznego przebrania, pikantnego dodatku. Podzieliły smutny los halek i gorsetów. Jak na najbardziej niepraktyczne istoty we wszechświecie, stajecie się niesamowicie wygodne, kiedy chodzi o waszą bieliznę.
– Gdzie masz tą zniżkę na bieliznę? Muszę rajstopy zamówić.
– A czemu nie pończoszki?
– Na codzień?!
– Nie kurwa, na niedzielę do kościoła.
– Kochanie, na dworze zmarznę w pończoszkach.
– Kochanie, przecież Ty wszędzie jeździsz samochodzikiem.
– Dobra. Ty płacisz.
I stanęło na rajstopach. Dobry pas do pończoch kosztuje tyle, co jej samochód.