Dzisiaj zrozumiałem jedną ważną rzecz. Problemem osób narzekających na pogodę nie jest to, co dzieje się za oknem. Oni sami są swoim problemem. 

Pisałem wam już o tym, jak bardzo kocham jesień. Dzisiaj mógłbym napisać to samo o zimie, w kwietniu o wiośnie, a pewnego pięknego lipcowego popołudnia wypisać latu laurkę w tonie “The Kings of Summer”. Wybór ulubionej pory roku to tak, jak wybór między kukurydzą a stekiem. Albo frytkami a roszponką. No nie da się. Dopiero razem wszystkie cztery na jednym talerzu stanowią ideał… Dlatego uważam się za szczęściarza. Mieszkam we wspaniałym miejscu, które ma wszystko. Od tropikalnych upałów po arktyczne mrozy.
Moja zima jest piękna. Śnieg, szron, szadź. Głupio się przyznawać, ale nawet skrobanie szyb w samochodzie i odśnieżanie podjazdu sprawia mi przyjemność. Zima K to kolorowe czapki i szaliki, pretekst do wymuszenia na babci wydziergania nowego swetra. Nasza zima to powód, żeby zostać pod kocem i poczytać książkę, zamiast wyjść na miasto. To kakao z piankami albo grzaniec w ulubionej knajpie. A ziemniaki z pieca nigdy nie smakują tak, jak w styczniowy wieczór po popołudniu spędzonym na łyżwach lub sankach. Nie umiałbym nie kochać zimy, tak jak nie potrafiłbym przestać kochać lato. Nawet jeśli jutro przez chwilę zatęsknię za lipcowym popołudniem pod żaglami, to będzie to tęsknota radosna i pełna oczekiwania, nie marudzenia. Ba, nawet fakt, że mam w tej chwili gorączkę i obolałe gardło, nie umniejsza tej miłości.

Jestem szczęśliwy w miejscu, w którym teraz jestem, z ludźmi, z którymi jestem. Pora roku nie ma na to wpływu. Nie planowałem tego tekstu, dziś miało być coś zupełnie innego. Powstał spontanicznie, przez Internet pełen jęków. O mróz, o pociągi, o “pieprzone białe gówno”. O Elżbietę Bieńkowską, która miała czelność powiedzieć: “Sorry, taki mamy klimat”. Sorry Elka, ale mnie przepraszać nie musisz. To, co powiedziałaś i sposób, w jaki to powiedziałaś, gwarantują Ci moją dożywotnią sympatię.. Bo taki właśnie mamy klimat. I wiecie co? Nie zamieniłbym go na żaden inny. Inna sprawa, że nie zrobiłaby tego też większość osób, które tak na niego narzekają. Mimo że żyjemy w XXI wieku, w wolnym kraju, z którego w każdej chwili możemy wyjechać, gdzie tylko chcemy. Tyle mamy świata, i tak jest wielki i różnorodny, że jeszcze przez jakiś czas każdy znajdzie miejsce dla siebie. Oni marudziliby w każdym miejscu. Na upał, na deszcz, na zbyt wolno nadchodzącą wiosnę, i mokrą jesień. Tak jak na podatki, pensje, cukier w coli, mięso w kebabie, dzisiejszą młodzież i wredną teściową. W ramach eksperymentu możecie zrobić to, co ja. Wyłówcie sobie wśród znajomych na fejsie znajomego narzekającego na pogodę i prześledźcie jego tablicę wstecz. Albo zapamiętajcie i zaczekajcie do wiosny. Zobaczycie, że każdy z nich to etatowy maruda.
Kraj piękny, pogodna cudna, tylko ludzie głupi.