Nie boję się starości. Wiem jak głupio to brzmi, kiedy takie słowa wypowiada ktoś w moim wieku, nie są one jednak wynikiem zwykłej młodzieńczej ignorancji i poczucia nieśmiertelności. Doskonale zdaję sobie sprawę z przemijalności, po prostu jakoś nie mogę się nią przejąć. Za to przeraża mnie dorastanie. 

Coraz częściej widzę to dookoła siebie. Znajomych którzy nie przekroczyli jeszcze trzydziestki, ale usilnie próbują przyspieszyć czas. Codziennie budzą się obok osoby, której nie lubią, ale boją się, że jest za późno, by to zmienić. Są za młodzi na dziecko, więc chociaż wezmą sobie psa. Ot tak, żeby coś ich ze sobą wiązało. Ledwo skończyli studia, jeszcze na dobre nie zaczęli pierwszej pracy, ale już biorą na siebie kredyt na mieszkanie. Tkwią w pracy, której nienawidzą. Rezygnują dla niej z marzeń, pragnień, dotychczasowych celów, bo wypadałoby już zacząć płacić zus. I zawsze znajdują dobre wymówki.
No coś Ty, nie możemy jechać pod namiot, praca. Nie wyjdę dzisiaj, ona mi nie pozwala, bo tydzień temu poszedłem na mecz. Nie mamy z kim zostawić psa, raczej nie wpadniemy.
Czasami rozglądam się wokoło i robi mi się tak cholernie żal. Wszystkich straconych chłopaków i dziewczyn z worami pod oczami, skrzywionych, popsutych i zmęczonych.
Czasami rozglądam się wokoło i robi mi się cholernie głupio. Bo może to ja błądzę. Może jestem skrajnym egoistą, może popełniam błąd interesując się głównie szczęściem swoim i swojego bezpośredniego otoczenia. Może nie widzę prawdziwego celu.
Czasami rozglądam się wkoło i boję się. Boję się tych wszystkich, którzy uważają że posiadają jedyny słuszny przepis. Że mają prawo wytyczać innym drogę. Że mogą innych sądzić.
Znajdź sobie porządną pracę. To się nie uda. Rzuć palenie. Dorośnij. Nie klnij tyle.
Ale tylko czasami. Żyj i daj żyć innym. Ktoś mądrzejszy ode mnie powiedział mi coś, co sam usłyszał, kiedy był w moim wieku. “Zamiast myśleć o tym, jak oszczędzać, pomyśl o tym, jak zarobić więcej. Zużyjesz tyle samo energii, ale osiągniesz znacznie więcej.” Nie dotyczy to tylko kasy. Po co tracić siły na szarpanie z tym, czego i tak nie możesz zmienić? Trzeba skupić się na tym, na co mamy realny wpływ. Odcinam się od gadających głów, od jałowych dyskusji, od ludzi, którzy ciągną w dół. Dbam o siebie, swoją rodzinę, przyjaciół. I nigdy nie podejmę się pracy, której nie byłbym gotowy z przyjemnością wykonać za darmo.
A K mi dzielnie w tej egoistycznej postawie towarzyszy. Oglądaliśmy ostatnio “Rock of Ages”. Taka tam rock opera, ze świetną obsadą, Tomem Cruisem w roli legendy rocka i piosenkami w stylu Glee, które zepsuły cudownie pastiszowy klimat filmu. Ale bawiliśmy się dobrze i miało to swój efekt.
– Konrad, chcę na koncert!
– Tidesi z Blindead grają dzisiaj.
– Nie.
– Co nie? 
– Nie chcę się odchamiać. Chcę się bawić. Chcę poskakać, upić się i krzyczeć z radości.
– U Brody grają dzisiaj Transi – Broda prowadzi knajpę, to ten od Syndromu Świnki. Chodźcie do niego na imprezy, żeby mu się wiodło i żebym mógł go dalej beztrosko opijać. – Ale nie stać nas na Toruń.
– Czemu?
– Bo nie mamy na paliwo.
– Czemu?
– Bo nie będzie za co jeść w przyszłym tygodniu.
– Oj tam oj tam. Mamy mrożonki.
Więc pojechaliśmy 170 km dziwną drogą, przez opuszczone jesienne wioski, z paliwem na styk, butelką malinowego samogonu i kilkoma zasłuchanymi prawie na śmierć płytami. I, na bogów rock and rolla, było to warte jedzenia mrożonek do najbliższej wypłaty.
Chcę zestarzeć się nie doroślejąc.
A kto nie śledzi mnie na fb niech zacznie. I niech wie, że popełniłem tekst na blogu Croppa i że będzie się to powtarzało. Możecie poczytać i ewentualnie zgarnąć jakieś fajne nagrody, jeśli będzie chciało wam się skomentować.